Tradycyjnie: najpierw śniadanie.
Potem butelki z wodą, mapka, okulary i idziemy na busa do Ciade Velha, który odjeżdża z Terra Branca. Jakieś 15-20 minut piechotą z naszego hotelu. Czekamy krótko, busy jeżdżą często. Jedziemy też krótko bo około 20 minut. Po drodze mijamy miejscowy Uniwersytet. Drogi nie najgorsze. Zieleni mało, chyba , że w dolinach. Po drodze mijamy jakieś stado krów, kozy. Przejazd kosztuje 100 escudo/osoba.
Wysiadamy przy ruinach katedry z XVI wieku. Wstęp darmowy. Potem zmierzamy w górę do twierdzy - Fort Real św. Filipa. Tutaj wstęp płatny. Bez problemy zamiast 500 escudo płacimy po 5 euro. Fort zbudowano w 1585 roku po napadzie piratów. Na jego terenie jest zamknięta cysterna, kilka dział, a przede wszytkim mury. Wcześniej mamy seans, film o Cidade Velha. Same zabytki w mieście są na liście UNESCO.
Należą do nich miejscowy pręgierz z XVI w. oraz ruiny kościoła- misji św. Franciszka oraz kościoła MB Różanej?/ Różańcowej?. W tym ostatnim są zabytkowe azulejos (kafelki), a nadto nadal jest czynny.
Oglądamy co się da.
Potem kawa w restauracyjce przy plaży. Miejscowa plaża jest kamienista.
Wracamy.
Do kafejki internetowej, gdzie za 110 escudo (ok.5zł) drukujemy 8 bording card-ów.
Chwila w hotelu i na miejscową plażę.
Dziewczyny, co niektóre się kąpią.
Pod wieczór do miejscowej restauracyjki na obiadokolację. Dostajemy po kurczaku z grila, do tego kilka ogórków, kawałek pomidora i cytryna. Więcej niż kilka frytek, a dodatkowo kelnerka przynosi niezamówione 2 półmiski ryżu.
Wieczór tradycyjnie spędzamy na balkonie. Obserwujemy też miejscowe życie nocne, które toczy się w knajpie obok.
Dzisiaj widzieliśmy pierwszego kota w tym kraju. Jest tu dużo psów, ale takie strasznie wychudzone.
Pogoda piękna, dopiero pod wieczór zaczyna mocniej wiać.
Jutro o 14.15 mamy wylecieć z Prai na Gran Canarię, ciekawe czy wylot będzie planowy?