Wojtku masz rację, co do czasu. Zegarki poszły 8 h do przodu!. Bezpodstawnie dałam wiarę tym uczestnikom, którzy opowiadali o różnicy 7 godzinnej.
NIKOMU już nie można wierzyć.
Na lotnisku w Seulu dokonaliśmy, w oddziale banku, wymiany walut.
I tak za 100 zielonych na rękę 108.400 wonów wyszło.
Nawet co do czasu jazdy zostałam oszukana, miało być 4 h 10 minut, a było 3h 30 minut. No mówię wam, cały czas robią mnie w konia.
Autobus był dla naszej 6 + 2 miejscowych. Super się jechało, samolot się do niego nie umywa!. Siedzenia były naprawdę rozkładane, mnóstwo miejsca pomiędzy nimi.
Na miejscu, w Andung okazało się, że dojechaliśmy na jakiś dworzec, inny niż ten z przewodnika. Pieszo kawałek, a tam udało nam się dorwać dziewczynę, która trochę po angielsku mówiła. Dzięki niej wsiedliśmy do autobusu (płaci się przy kierowcy, wrzuca do kasy 1.300 won).
Dojechaliśmy około 5 minut dalej i byliśmy w Central hotel (zamówiony i opłacony przez Hotels.com w Polscce).
Pokoje ładne i duże.Z łazienką.
Krótka wyprawa do pobliskiego centrum, jakiś ładny deptak, park, budynki stylizowane na stare. Czysto.
I knajpa. Ja szczęścia nie miałam, gdyż zupę wybrałam.
Zimna i niesmaczna była. Kawałki lodu w niej pływały, bo cóż innego do roboty miały. Makaron marny i czarny.
Natomiast 1/2 wycieczki wybrała mięcho. Pani włączyła patelnię na stole i smażyła. Do tego były liście sałaty, kapusta kimchi (brzmi prawie jak kill him), rzepa kiszona na ostro, czosnek, cebula, jakieś zielone zielsko.
za porcję zupy 5.000 wonów, mięska porcja wyszła 6.000.
Po drodze do hotelu jeszcze coca z colą, butelka 1,5l za 3.000 won.
Dzień był ładny i ciepły, trochę słońca, temperatura wyższa niż w POlsce.
I to by było na tyle, czyli na tę chwilę.