Po 7 noclegach spędzonych niedaleko plaży Muri, w hoteliku Sunrise, a wlaściwie na pietrze wilii opuszczamy to miejsce i zbliżamy się do Kiikii motelu.
W jednym i drugim miejscu baseny, natomiast pomimo dostępu do morza, kąpać się w nim (przy hotelach nie da).
W autobusie obok skasowania kolejnego z 10 przejazdów (najtańszy bilet to 10 przejazdów za 30 NZ$, 1 przejazd 5 NZ$, a bilet powrotny za 8 NZ$) kierowca sprzedaje nam bilet za 2 NZ$, za bagaż.
Motel KiiKii,a w zasadzie noclegi zakupione w Polsce przez Hotels.com, Nany tu 2 pokoje, 1 trójka i dwójka. Na dzień dobry pani w recepcji mnie nieco wk.., to jest denerwuje. Che, abym jej w ogólno dostępny formularz meldunki wpisała dane swojej karty kredytowej.
Na wypadek zniszczeń, jak tłumaczy. Odmawiam.
Później, jest 11.00, a doba od 14.00 mowi, że mamy po 50 NZ$ od pokoju doplacić, jeżeli chcemy je od razu.
Staje na tym, że za darmo zostawiamy bagaże i idziemy do stolicy ( 30 minut).
Zwiedzamy 2 najstarsze budynki. Jeden to kiedyś kościół, a aktualnie galeria z kawiarnią.Idziemy na kawę.
Co jak co ale kawę to mają pyszną i diabelsko mocną. Praktycznie wszędzie w podobnych cenach od 4 do 6 NZ$, w zależności od wielkości i rodzaju.
Wycieczkowicze jak żółwie, po krótkiej wycieczce zmęczeni i wracamy autobusem. Fakt, że słońce znów daje nieźle popalić.
Krotko potem "zniszczenia " są. Marzena zamyka drzwi- trzeba wdusić od wewnątrz "pstryczek'.
Robi to tak skutecznie, że nie możemy się dostać do środka. Zgłaszamy to w recepcji. W końcu po ok. 1 h czekania przyjeżdza koleś, ktory otwiera i nnaprawia zamek. (Dzień później wymieniają go na nowy).
Za to zachód słońca jest cudowny.