Po 18.00 tutejszego czasu- 5 godzin roznicy ladujemy w Bangkoku. Duze miedzynarodowe lotnisko.
Wymieniam w lotniskowym kantorze 100 dolcow, za ktore dostaje 3108 batow.
Biegany, aby zalatwic wize. Bez wiekszych problemow. Zdjecia mimo, ze nie w tym formacie ktorego sobie zycza przyjmuja bezproblemowo. Na dodatek oszczedzamy po 1000 batow kazda, gdzyz jak stwierdza urzednik " suprise" czyli nie placimy za wize.
Idziemy po bagaze, ktore juz odstawiono jako nieodebrane na stanowisko 22.
Zabieramy je grzecznie po czym wychodzimy za budynek lotniska.
Tam czeka na nas powiew "swiezego powietrza" czyli niezla temperaturlka i duchota. Na szczescie nie ma termometru wiec nie wiem ile to stopni.
Szybko znajdujemy Express bus nr 2 , nabywamy bilety ( po 150 B od osoby).
Po 45 minutach jestesmy na slynnej Khao San. Autostrady prowadzace do miasta prawie bez ruch. Porownuje to tego z przed kilku lat, gdy tu bylam.
Strajkujacych nie widac i nie slychac, jak i armii ktora z nimi sie rozprawia.
Wysiadamy z autobusy i w miare szybko znajdujemy nasz hotel wczesniej zarezerwowany przez internet.
Zrzuczmy bagazi i szybki rekonesans w okolicy. Poniewaz juz jest ciemno, a my nie znamy okolic wiec szybko ladujemy w knajpce. Tam wybieramy sobie piwo, czyms w koncu trzeba opic nasz wojaz.
Po 2 piwach ladujemy bezpiecznie w pokoju.
"Stanu wojennego" nie widac w naszej dzielnicy. Tylko w TV miejscowej mozna go obejrzec.
Na jutro zaplanowane zwiedzanie.
Koszty:
bilet z lotniska - 150 B,
Piwo (duze)w restauracji -60-90 B
woda 0,5 l w sklepie - 7-10 B,
sok, koktajl na ulicy- 25-40 B