Oj, ciężko było!!! Ale zrobiłyśmy z Marzeną te ponad 18 km. W pewnym momencie przy czerwonym kraterze wiatr tak dawał, że miałyśmy wrażenie, że za chwilę zdmuchnie nas wprost do czerwonego krateru.
Potem były 3 piękne jeziora o trzech kolorach . Do tego zapach siarki unosząccej się z wulkanów, które nadal są aktywne.
Jednak najgorszy i najdłuższy odcinek do przebycia, a przy tym najnudniejszy to zejscie. Właściwie jego ostatnie km, gdy byłyśmy w kolejnym lasu deszczowym.
A nóżki, zwłaszcza kolanka przy tak długim zejściu to już do dupki wchodziły.
Łączny czas od startu do podejscie- zejścia na parking to od 10.30 do 16.30.
Jak na ok.18 km w wietrze to chyba nieźle.
Potem jakieś 60 km i jesteśmy w Taupo nad jeziorem o tej samej nazwie.
Pan z motelu jak nas zobaczył od razu zaproponował lepszy, czytaj droższy pokój, za 125 NZ$.
Grzecznie podziękowałyśmy i skończyłyśmy na pokoju dla bandy czworga za 68 NZ$.
Potem jeszcze na chwilę do centrum na pitę do Pita Pit!
O jak ładnie brzmi, a duża porcja to jedyne 11,50 NZ$.