Śniadanie w hostelu to po 2 pampersy- naleśniki, do tego coś w rodzaju miodu lub syropu klonowego. Dobrze, że kawa i herbata bez ograniczeń.
Potem wsiadamy w colectivo i za 20 M$ jedziemy, a potem idziemy do ruin. Bilety wstępu- 64 M$. Ludzi w kolejce do kasy co niemiara. Już przed kasami zewsząd atakują suweniry wszelkiej maści i punkty niby informacji turystycznej, a w rzeczywistości biura usiłujące sprzedać wszelkiej maści wycieczki.
Po zwiedzeniu idziemy na plażę. Piasek drobniuśki i biały. Trochę alg przy brzegu. ale w zasadzie nie przeszkadzają. Woda idealnej temperatury. Pływać za bardzo się nie da, bo fale. Za to poskakać można do oporu.