Śniadanie składało się dziś dla odmiany z kawy i batonika!
Magda z A. Leniuchują, a my na zwiedzanie. Wyszliśmy ciut po 10.00 , w kierunk lotniska. Zaraz zatrzymał się "bas "nr 5. Ja, że chcę do Chimney, a kierowca, że nie. No i tak się dogadaliśmy i dojechaliśmy najpierw do dworca busików. Jest tu 6 linii. Busy male, białe, za to z różnymi pasami. Do komina jedzie nr 6 zielony. My spod Summer beach Hotel przyjechaliśmy nr 5 (bilet do miasta za 2,50, a powrotny za 2 MYR).
W stolicy śniadanie z pudełka za 2 MYR (ryż- dla odmiany w wersji śniadaniowej mała kupka, kawałek jajka i mini pałka z kurczaka) do tego kawa z mlekiem za 2MYR.
Potem wsiadamy w ten zielony bas i po ok. 20-25 minutach pani kierowca wysadza nas pod kominem. (2,70-3 MYR)
Komin zwiedza się za darmo. Tyle, że najpierw do książki trzeba się wpisać. Na miejscu jest też do zobaczenia mini muzeum.
Komin ma 32,5 m i zbodowany został ponad 100 lat temu w miejscu gdzie była kopalnia.
Jakieś 150 m za kominem jest Park Ptaków. Opłata to 5 MYR. Park nie jest duży, no ale tak przy okazji to warto trochę tych papug zobaczyć. Oprócz papug są i pawie, i kaczki, i gołębie, i takie białe -żurawie?, w osobnej zagrodzie 3 strusie. Klatki stosunkowo duże. Obok huśtawki i takie tam dla dzieci.
Coś w rodzaju muzeum, gdzie na ścianach ilustracje przedstawiające różne ptasiory.
Jest też sklep z pamiątkami!. Tyle, że tak nędznie zaopatrzony, że tych pamiątek nie widać.
W drodze powrotnej zaopatrujemy się w kiście bananów.
Cała mini wycieczka zajęła nam ok. 5 h (z 2 posiłkami, bo z powrotem był obiad).
Teraz ja sobie odpoczywam, a laski poszły się "soljankować" czyli wymoczyć. Popływać to raczej nie dadzą rady, bo idziesz i idziesz w tym morzu a wody nie przybywa. Ciągle do kolan.
Za to cały czas mamy super słońce i pogodę. Tak na oko to min.30-35 C. Chyba raz lub 2 padało, ale to późno wieczorem. Laski już narzekają, że za ciepło!