Hotelowe śniadanko, a potem o 9.10 wyjście. Najpierw trzeba przejść na drugą stronę dworca kolejowego, co wbrew pozorom nie jest takie łatwe. Wejść , wyjść, poziomów, sklepów całe mnóstwo.
No i jesteśmy. Wsiadamy w tramwaj nr 2. (Można dojechać pociągiem, szybciej ale drożej bo bilet kosztuje 410Y)
Jedziemy tramwajem do końca, aż do portu promowego. Przystanek Hiroden-miyajima-guchi. Płacimy przy wysiadaniu, po 260Y (ok.10zł). Przechodzimy na drugą stronę ulicy skąd kursują dwa promy, różnych firm, ale bilety w tej samej cenie po 180Y. Po zaledwie 10 minutach dopływamy do wyspy. Lekko pada. Już z promu widać bramę, która jest jakimś tam (obok góry Fujii) symbolem Japonii.
Ludzi dużo, trochę turystów z Europy. Wszyscy podążają w kierunku bramy, choć są tu i inne atrakcje.
Na początku widzimy bramę w wodzie. Ewentualnie można sobie zafundować za 1.300Y kurs łódką pod bramę.
Oglądamy ją z kilku stron . W wodzie. Potem wchodzimy na górę, gdzie jest Itsukushima shrine (świątynia). Zapłaciliśmy po 100Y i do środka. Jest to świątynia bez ścian bocznych. Za to zbudowana z ogromnych belek. W środku na ścianach obrazy, malowidła, skorupa białego żółwia.
Potem idziemy do parku, chyba o nazwie Omoto, po drodze mijając drzewa wiśni. Tylko 1 rozkwitła.
Wracając widzimy odpływ. Coraz więcej osób idzie pod bramę O-torii. (i to wcale nie po palach).
My oczywiście dołączamy do tłumów i podchodzimy pod bramę, coby ją dotknąć.
Znów zaczyna padać, no to za 300Y do muzeum tzw. Treasure Hall. Nieduże lecz świetne. W środku najbardziej podziwiamy strój osobnika wysokiej rangi wojskowej. Sa i miecze, stół, pieczęcie, zwoje pism, kilka innych strojów.
Jeszcze jedna pagoda.
Powrót do miasta. Tu najpierw misa miso (zupa) za 680Y.
Następnie bierzemy kierunek na zamek. Prawdziwy zbudowano w XVI w. Aktualny to rekonstrukcja. jest położony za fosami. Dół to ogromne głazy, a góra to drewno. Wstęp 370Y. My, niestety jesteśmy pod nim o 17.45, a czynne do 18.00 więc już nie wpuszczają.
Powrót do hotelu. Tramwajem, metra jeszcze się Japońcy nie dorobili, przynajmniej w tym mieście.