Jest jeszcze ciemno, a na zegarkach- tutejszych- 6.20 gdy lądujemy na wyspie Rarotonga. Lotnisko jest blisko stolicy czyli miasta Avarua.
A my znów mamy 02 lutego, pomimo, że już tę datę mieliśmy w Sydney.
Podstawiają autobus. Odprawa przebiega w miarę sprawnie.
Po wyjściu miejscowi z tabliczkami czekający na turystów. Na nas nikt nie czeka.
Najpierw sprawdzam z Krzysiem czy w pobliżu jest przystanek autobusowy. Szybko rezygnujemy. Jesteśmy lekko zmęczeni.
Z postoju bierzemy jedyną już taksówę, na szczęście dla nas to Van i zabiera całą piątkę. Jedziemy po 15 NZ$ od łebka.
PO 20 minutach jesteśmy przed Sunrise Beach Bungalow. Tutaj mamy zarezerwowane i opłacone- przez Hotels.com- 7 noclegów.
Jest około 9.00. Niestety kobietka nie ma jeszcze dla nas miejsc. Idziemy w kierunku Muri . Oglądamy okolicę, siaadamy w fajnej knajpce na kawie. I tak czas leci.
Wracamy około 13.00 i dostajemy nasą willę, a w zasadzie to całe pięterko.
Na miejscu wszystko co potrzeba. Są naczynia, garnki, czajnik, dwie smodzielne sypialnie , duży salon z aneksem kuchennym i-niestety- tylko jedna wielka łazienka. Na dole ładny, nie za duży ale za to głęboki basen, pojedyńcze leżaki.
Dostęp do oceanu. Dużo zieleni.
Ciepło, a od oceanu lekki wiatr.
Zmęczenie robi swoje , szybko idziemy spać.