Około 8.00 miejscowego czasu lądujemy. Zegarki przesuwamy do przodu o 4 h. Lecielismy 4 h 20 minut. Tak przynajmniej zapewniał nas kapitan. Na LOT -owskim pokładzie jedzonko i śpimy. Na lotnisku wymieniamy po 100 USD, za które dostajemy po 32.200 tengów. Jeszcze z hali nie wyszliśmy, a polowanie na nas jako potencjalnych klientów taxi rozpoczęte.
Już przed opuszczeniem hali info, że taxi kosztuje około 2.500T bez przejazdu przez rzekę i 3.000T tereny za rzeką. My chcemy na dworzec autobusowy, za rzekę. Jeszcze podchodzę do stoiska oficjalnego taxi, pytam, ale kobietka zażyczyła sobie 4.000T. Więc ją olewamy. zgadzamy się na 3.000T. Jedziemy. Na dobry początek step szeroki, ale i ulice szerokie.
Kątem oka rzucamy na Bajterek i stolicę, gdzie podobno mieszka ok. 1 mlm ludzi. Około 9.00 jesteśmy już na dworcu autobusowy,.
Taryfiarz pyta czy my do Burabay, bo można taxi.
Autobus kosztuje ok.2.000-2.500 T / osoba. Taryfa za 13.000T za 4 osoby. A z Astany do Burabay jest ponad 230 km.
Wybieramy taxi, jedziemy Toyotą Camry. Przejazd autostradą, po 3 pasy w każdą stronę. Ruch na niej niewielki. Po drodze kilka stacji benzynowych, a litr paliwa-- benzyny 95 oktanowej to koszt ok. 170-180 T/ litr . ( 100 tenge to około 1 zł 10 gr; trzeba od ceny odciąć 2 ostanie miejsca, ciut dodać i wychodzi w złotówkach.
Krajobraz to przede wszystkim puste pola. Drzew niewiele, a na dodatek wiosny tu jeszcze nie widać.
O 12.00 czyli w samo południe jesteśmy przed hotelem.