zbudowany w XIV-XV wieku, z listy UNESCO.
Gracanica to praktycznie przedmieście Prisztiny, ale z dojazdem publicznym środkiem transportu już problem.
Co prawda w wikitravel podają, że można autobusami nr od 16 do 20 z centrum ale:
- są przystanki, a na nich zero informacji, gdzie i jaki autobus jedzie,
- w internecie też nie znalazłam strony z info dot. autobusów miejskich,
- w hotelu kazali najpierw jechać na dworzec autobusowy- przedmieście- a potem autobusem.
Koniec końców i innych gońców w Sara hotel zamówili nam taxi z czekaniem do 1 h przed klasztorem, w obie strony, za 16 euro.
Pojechałyśmy. Po drodze taksiarz pokazał gdzie jest amerykańskie osiedle i gdzie sąd - duży nowoczesny budynek- powstał.
Do klasztoru można wejść za darmo. W środku trwają prace rekonstrukcyjne. Niestety, w środku fotek nie można robić. A szkoda.
Sama architektura jest ładna, no a poza tym od góry do dołu piękne freski. Oprócz różnego rodzaju świętych także sugestywne strącenie do piekła i jego wyobrażenie, Jakieś super potwory i inne stwory, które czekają n nas. Poniżej rodzaje kar dla "złych" ludzi. Od batożenia do wkładania przedmiotów do odbytu.
Same radości.
Monastyr jest łądnie utrzymany. Wokół duże trawniki. Za nimi domy dla "siostrzyczek" służebniczek. Całość okolona murem, na którym od strony ulicy, u góry, drut.
Po powrocie do centrum idziemy jeszcze zobaczyć bazar, wielki napis " nowourodzeni" , w tym roku 10 lecie istnienia Republiki Kosovo.
Przemarsz ulicami, ktore już znamy. No i a to do kawiarni na mrożoną kawę, a to do innej restauracji na obiad, a na koniec na sałatkę i piwko, zaraz obok naszego hotelu.
I tak minął dzień. Jutro rano na dworzec autobusowy i jedziemy na ostatni dzień do Skopje.
Potem już tylko powrót..