Rano wydajemy ostatnie denary, na śniadanie i inne takie, w moim przypadku fajki i kanapki. Zamówiona wczoraj taryfa (złapana przed hostelem) przyjeżdża po nas o 10.30. Za 15 E jedziemy na lotnisko, gdzie jesteśmy po 20 kilku minutach.
Trochę czekamy na rozpoczęcie bordingu. Pobieramy bording kartę. Potem przeprawiamy sie szybko.
Wylot planowy.
W Warszawie czekam na pociąg do Poznania, skąd do GW ruszam autem.
PODSUMOWANIE
- chyba zakochałam się w miejscowości i jeziorze Ohrid, z chęcią tam jeszcze wrócę,
- Kosowo, a zwłaszcza Prisztinę zobaczyć raz i wystarczy,
- lubię za sto "stolicę kiczu" czyli Skopje. To miasto przyjazne dla turystów, duże przestrzenie, knajpki, restauracje, pomniki, uliczki Starego Bazaru.
I już, aż do listopada, no dobrze jakieś male wyskoki może jeszcze się zdarzą.