Tak, to prawda, po prostu plaża dla niektorych (Basia, Edyta i Marzena), a do tego jak zgdonie zeznaly skakanie w oceanicznych falach.
Inne na basenie. Trzeba korzystać dopóki jest. Przy nim leżaki i prysznic. Wokół palmy i inne drzewa. Na jednej z palm widziałam jaszczurkę w kolorze zielonym. Prawie nie różniła się barwą od drzewa.
Jedyne co było w stanie wyrwać "laski" ze slodkiego letargu to wyprawa na jedzenie. Niestety, B. zalapala się na "zemstę tutejszego faraona". No może króla.
Wieczorem tradycyjnie konsumujemy kolejną butelkę wódki. Zawsze to bagaż będzie lżejszy.
I tak to słońce świeci, a w pobliżu nie ma rozwrzeszczanych dzieci. Jest OK.
Po wyprawie na pudełkowe żarcie, w postaci zupełnie przyzwoitych kawałków kurczaka z grilla z frytkami (75 rupii) poszlam kawałek dalej niż dziewczyny i "odkryłam " wielkie głazy na skrawku plaży. Poza tym spotkałam piękną muszlę. Już chcialam ją zabrać, ale miala w środku mieszkańca. Wrzuciłam ją, z żalem, do Oceanu.