Jak na razie zgodnie z planem, przynajmniej w 1/2.
Z POS wylecieliśmy prawie planowo. Rankiem wylądowałyśmy w Toronto. Ja i M. nie odbierałyśmy bagażu głównego, gdyż pomimo, że kobieta z obsługi w Piarco gadała, aby odebrać w Toronto, nie było go na taśmie.
Przy odprawie, w Toronto podchodziłyśmy osobno. M. Wyszła zaraz za mną, a B. i E. nie było.
W końcu M. i ja wyszłyśmy na część ogólną lotniska, a ich nie ma. To poszłyśmy na najniższy poziom na kawę i czekamy. Ich nie ma. M. stwierdza, że jej wi-fi nie działa, a powinien. Wysyła sms-a z miejscem kontaktu.
W końcu laski się stawiają z bagażami. To my idziemy do informacji, gdzie kobieta stwierdza, że mamy poszukać podwojnych drzwi z zielonym dzwonkiem i tam wyjaśnić sprawę.
Kołomyja trwa, idziemy, dostajemy się ponownie do miejsca odbioru bagażu.
Tam urzędnik stwierdza, po obejrzeniu naszych 3 bording kart, że nasz bagaż odbierzemy w Warszawie.
Wychodzimy.
Dziewczyny stwierdzają, że z bagażami nie będą nigdzie jeździć. wobec czego ja z M. wskakujemy w najbliższy autobus nr 34 i jedziemy 15 minut do dużego centrum handlowego, Yorkdale (jednocześnie dworzec autobusowy, bilet 6,25CAD z kartą Presto).
W ten sposób staję się, pierwszy raz w życiu właścicielką levisów nr 501.
Trochę chodzimy, potem herbatka z ciastkiem. Powrot tym samym autobusem. Szybka odprawa bez bagażu.
Aktualnie jet tu 16.15 (w Polsce 22.13), a o 18.35 planowany odlot do.... Londynu.