Wczesne śniadanie i wyjazd z hotelu. Przed 9.00 jesteśmy na parkingu skąd startuje się na szlak wiodący do Tygrysiego Gniazda.
Na dole kłębi się tłum. Jedni wypożyczają (50 Nu) kije, inni konie (1.100 Nu). Konie wiozą tylko do 1/2 drogi. Tam znajduje się restauracja i jedyne kible na szlaku.
Pierwszy etap to ok. 60-90 minut.
Dużo chińczyków i hindusów.
Niektórzy na szlaku słuchają (na całą parę) muzyki z Bollywood. Zwracam uwagę jednej, pytając po angielsku czy jest tu sama. Aluzji nie zrozumiała bo odpowiada, że nie i dalej urządza nam koncert.. Andrzej podchodzi i zwraca jej uwagę wprost.
W połowie drogi chwila wypoczynku. I znów na szlak. Dołączam, ale po kilkunastu minutach rezygnuję. Nasz przewodnik nadaje tempo, nie dla mnie. Oprócz niego zostaje, na szlaku , Marzena, Lidka i Andrzej. Ja wracam do Magdy, ktora od razu zrezygnowała z II etapu.
Jakoś o 13.30 są nasi. Byli, widzieli, wpuszczono ich do 4 sal. Wcześniej musieli zostawić aparaty fotograficzne.
Teraz posiłek w tej knajpce i schodzimy.
Znowu tempo. Około 15 jesteśmy na dole.
Jedziemy. Po drodze zatrzymujemy się "na rzutkach". To obok łucznictwa ich sport narodowy. Rzucają drużynami. Sami faceci. Ci, którzy wygrywają ruszają w tanieć zwycięzców.
OK, jedziemy na spektakl taneczny. Nasza 5 to jedyni goście. Mała scena, mały dom. Oglądamy 7 tańców. W tym ze 3 z maskami. Obok kręci się facet ubrany na czerwono, z czerwonym penisem w ręku i rozśmiesza tak widzów, jak i tancerzy.
Po spektaku jeszcze ostatnia ze świątyń, podobno najstarsza z VII wieku.
Teraz hotel i godzina przerwy bo o 19.00 jedziemy na kolację do domu bhutańczyka,
Tam próbujemy m.in. herbaty z masłem, mlekiem i solą. Jak dla mnie i Liki ok, reszta po pierwszej próbie pasuje.
Po herbatce właściwy obiad, a w tym wielki gar ryżu, ziemniaczki, gotowana fasol, 2 rodzaje mięś, jakaś przyprawa na ostro.
Wina nawet nie chcemy próbować, mamy dość po degustacji w winiarni.
- W 1958 r. zniesiono tu formalnie niewolnictwo
- ziemia w większości należy do mnichów, ktorzy dzierżawią ją chłopom.
- obenie w rodzinach jest 2 do 3 dzieci, dawniej 6 i więcej to była norma.
- w domach na ścianach wiszą portrety rodziny królewskiej. Nasz przewodnik taką odznakę nosił w klapie.
- większość ubiera się nadal tradycyjnie. Można pooglądać nagie kolanka panów, bo kolanówki ( najczęściej czarne, czasem brązowe) sięgają przed nie.
- nauka i służba zdrowia aktualnie są państwowe i dostępne dla wszystkich. Wyjeżdżający na studia zagraniczne mają obowiązek odpracować w kraju co najmniej 5 lat.
Mala- pilotów jest podobno 11, a w tym 2 kobiety