wieczorem, a ponieważ wskazówki zegarków poszły o 5 h do tyłu to była 9.30 pm. W Polsce 2.30 w nocy i dzień później inaczej mówiąc cofnełyśmy się w czasie.
Najpierw był przejazd z Ibisa na Orly. Kobieta w recepcji jakaś mało kumata. Wczoraj opowiadaała, że w związku ze strajkami pracowników metra na taxi czeka się do 2 h, orly busem to nie, taxi dla 5 osób to trudno znaleźć.
Moje towarzystwo jest zaś wygodne i 4 litery trudno im ruszyć, a by gdzieś się bez taxi przemieścić. Niestety, ale one do podróży w moim stylu coraz mniej się nadają, jakieś wyjazdy wycieczkowe , bardziej. Skończyło się na 2 taxi.
Na pierwszą czekaliśmy 5 minut, a po kolejnych 5 przyjechała druga duża dla 6-7 osób.
Płaciliśmy - za tę drugą - dokładnie 26,40 E.
Na lotnisku, w liniach LEVEL okazało się, że bording kartę drukują typową. Bagaż poszedł, a potem my.
Wylot planowy.
Do celu dotarliśmy po niecałych 9 h.
W związku z uprzednią rezerwacją auta szukamy SIXTA. Na planie zaraz powinien być. No, był prawie w oznaczonym miejscu. Facet z obsługi już miał zamiar wychodzić.
Koniec końców dostaliśmy VW POlo zamiast rezerwowanego Forda Fiesty.
Na półwysep, de facto część Le Gosier, dojechałyśmy po ok.30 minutach.
Mamy ładne mieszkanko z 2 sypialniami, olbrzymim salonem z kuchnią, balkonem. Obok duży basem, a z 2 stron morze.