dobrze pojeździć autostopem,
czasami!
Komunikacja publiczna jest, tyle, że rozkładów brak. Przystanki to często wiaty, albo nawet i ich nie ma.
Wyczaiłyśmy, że pod naszymi apartamentami zatrzymuje się autobus do La Diamant. Brzmi jak diament czyli jechać trzeba. Czekałyśmy ciut, bo wg. planu miał być o 10.20. W końcu przyjechał i za 2,10 E dojechałyśmy. Ktoś wcisnął przycisk STOP i autobus stanął przy rondzie w Diamencie.
Obok piekarnio - ciastkarnia. To my do środka,
na ciastko i kawę
za udaną wyprawę.
Potem spacerkiem do miasteczka. Zatoka wspaniała widok na pełen ocean. Niedaleko niewielka wyspa, która jak stóg siana w wodzie wyglądała. Było nawet molo. Do tego bardzo długa plaża. Niestety wysokie fale i raczej niebezpieczne bo nikt się nie kąpał. Raczej spacery i nóg moczenie.
Wracamy na coś co niby dworcem jest, a może tylko przystankiem. Kobieta zapewnia nas, że tu autobusy stają. Ale kiedy???
W końcu łapiemy stopa, zatrzymuje się kobieta, która podwozi nas do miasta Riviere Salee. Tu wchodzimy jeszcze do sklepu Lider Price, gdzie ceny o 40-70 % niższe niż w naszym sklepie na Pointe Bout.
Idziemy za skrzyżowanie z autostradą prowadzące do stolicy, gdzie udaje się złapać drugiego stopa. Aczkolwiek w tym przypadku miałyśmy konkurencję.
Dojeżdżamy do Trois Ilets. Poczta znów zamknięta. Wyczajony wczoraj sklep z pamiątkami też.
Wychodzimy z miasteczka i łapiemy ostatniego ze stopów.
W hotelu z widokiem "za milion dolarów" jeszcze basen. Z tym, że woda w nim tak zimna, iż tylko do kolan się zanurzamy.