że z biurem przyszło mi latać. Gdybym tak zmęczona nie była to pewnie z tego powodu bym się wstydziła. Tak prawdę mówiąc to od sierpnia (tydzień na Teneryfie) nigdzie nie byłam. No za wyjątkiem Szczecina, ale to służbowo, dwudniowe szkolenie.
Za oknem koronka i syf, ciemno. Wstaję do pracy, o ile idę na I zmianę, i ciemno, wracam i ciemno. Do doopy z takim grudniem. Zostały mi 32 dni urlopu. to przecież wstyd. Nie wiadomo czy coś kupić czy nie, o indywidualnych biletach nie wspominając, bo albo test, albo kwarantanny, albo i wuj tylko wie co.
Zdecydowałam się w , tydzień przed wylotem. Mając nadzieję, że uda mi się wylecieć i wrócić. No, raczej się uda, bo dziś w RP - którejś tam z kolei, w której mało co się aktualnie klei - ogłosili, że kwarantanna od 28.12, a ja 26.12 wracam. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Wylot z Poznania, a w cenie hotel 5 * z all inc. za 1750 zł pokój 2 os. do indywidualnego użytku. Miejscowość docelowa Kiris blisko Kemer. Na mapie wygląda nieźle. Jakieś zabytki w pobliżu, dziury w ziemi z płonącym ogniem i góra na którą kolejką można wjechać.
Co by tam nie było to: temperatura w dzień ok. 18 C, w nocy ok. 8 C. Nie może być źle.
Godziny wylotu już zmieniali to może więcej nie będą. No!!!
I to tyle, na razie.