Wylądowaliśmy po dwóch godzinach lotu, na terminalu nr 3. Zegarki o godzinę do tyłu. Po oznaczeniach, dobrych szybko trafiamy na stację kolejową. Do informacji turystycznej i kasy jednocześnie, kupujemy bilety na Express ,za 4,60 funciaka. Za to jedziemy tylko 15 minut do stacji Piccadilly. Co ciekawe, aby z niej wyjść trzeba przepuścić bilety przez automat, po raz drugi, bo pierwszy przy wsiadaniu na lotnisku. Przed stacją pomnik ofiar pierwszej wojny światowej.
Także trzy darmowe autobusy mają tu przystanek.
Najpierw wchodzimy do wioski gejowskiej, nad kanałem. Kanałów tu nie brakuje.
Zaraz obok zaczyna się chińska dzielnica. Znajdujemy typową dla dzielnicy bramę. Ładna, wyróżnia się na tle w większości czerwonych budynków.
Samo miasto, ponoć, pół miliona mieszkańców nie ma jakiś szczególnych zabytków. Pomimo historii sięgającej czasów Rzymskich, to tak naprawdę powstało w "epoce przemysłowej" czyli od XVIII wieku.
Zwiedzamy centrum, idziemy pod Katedrę. Przed nią pomnik Gandhiego, ufundowany przez jego ucznia w 2019r.
Jest tu, też obok Blade of light, to otwarty przez następcę tronu i jego żonę w 2022r. Krąg poświęcony 22 ofiarom terroryzmu z 2017 r.
Obok jeden ze starszych mostów, pod nim wypasione gęsi sobie pływają.
W poszukiwaniu ratusza, aktualnie zasłonięty, w renowacji znajdujemy bibliotekę. Duża, w kształcie rotundy. Wchodzimy do środka, jakieś wystawy, pomniejsze, ale najważniejsze to toaleta i bar. Bierzemy po kawie. Co może być śmieszne to jej cena jest praktycznie taka sama jak wczoraj w parku Wodziczki w Poznaniu, tj. ok. 14/ 15 złotych.
Niedospane idziemy zameldować się w Obozie. Ale jesteśmy za wcześnie, dobrze, że torby można zostawić.
Na ślepo zapuszczamy się w okolice hotelu. Trafiamy na ścieżkę wiodącą wzdłuż jednego z kanałów. Później jeszcze widzimy długa i " chudą" łódź, która pokonuje kanał.
Jutro wracamy na lotnisku i dalej w drogę. Dziś zrobiłyśmy około 12 km , na nóżkach, oczywiście.