Miasto czasami zwane jako " mini Taipei".
Zupełnie nie wiem dlaczego, ale w LP tak napisali.
Tak czy siak hotel mam blisko dworca kolejowego. Tego zwykłego, a nie HRS (szybkich kolejki).
Po zakwaterowaniu wyskok w okolice. Zwłaszcza do Parku Taichung. Park ładny, duży, z mini jeziorkiem i lodeczkami, w których nikt nie pływał. Za to w 2 różnych stronach występy miejscowych artystów. Śpiewaczki i pani grającej na instrumencie. Poza tym czerwony mostek, w japońskim stylu, fontanna na jeziorku, rzeźby i ładne stare drzewa.
Po drodze mała świątynia. Jak zwykle kolorowa.
Jest też rzeczka, a nad nią mosty. Według informacji zabytkowe.
Zaraz obok hotelu jest lodziarnia, ale strasznie długa kolejka
Może jutro?.
Dziś znalazłam dobrą kawę, bez cukru czyli taką jak lubię.
Do kawy wzięłam kawałek tortu z super dekoracją. Z truskawek zrobiony Gwiazdor. Myślałam o ładnej fotce. Niestety czapka Gwiazdora zsunęła się, stracił twarz i już wyglądał tak sobie. Poza tym był pyszny ( 85 TwD) i szybko w moich ustach stracił nie tylko czapkę ale i resztę.
Cóż, taki krótki miał żywot.