Zwiedzanie:
- najpierw per pedes zaiwaniam do Eternal Golden Castel- ładnie się nazwa ale to stary fort.oprocz ładnej fosy, bramy praktycznie nic nie zostało. No są jeszcze działa i układ. Ruiny baraku z amunicją to praktycznie kpina, trudno te resztki tak nazwać. Plac główny mieścił 1500 żołnierze.
Wstęp 70 TWD ( ok.9, 20 zł) ; ta. Sama cena do atrakcji poniżej.
Przez ładny park, w którym kilka samolotów, plac zabaw dla dzieciaków, a jednocześnie już nadbrzeże z licznymi jednostkami wodnymi idę dalej.
Anping Canal Cruise pokonuję mostem.
Kawałek za nim jest ładna i wąska uliczka, Yenping street, gdzie po obu stronach stragany i sklepy. Głównie z pamiątkami, owocami, herbatą, zdarza się prawdziwe rękodzieło.
- Anping Tree House - gdy ktoś Angkor Wat nie widział - rewelacja. w czasie panowania Japończyków były tu magazyny solne. Z dużego budynku pozostały drzwi, okna i ściany boczne. Dach praktycznie nie ma. W niektórych oknach korzenie. Drzewa nazywają się " banyan" ( muszę sprawdzić w słowniku angielskiego).
Są platformy widokowe i tzw " sky bridge" . Jest sklep z pamiątkami, a w nim tutejsze piwo
- Anping Fort - rzut beretem od domu 3 drzew. Początki fortu to 1624 rok. Budowę zakończono 10 lat później.
Ładny budynek, coś w rodzaju wieży, o nazwie Surveillance Post. Można wejść na górę. Statua Koxinga, który zmarł w Anpingu.
Muzeum. Działa. Przede wszystkim dużo rozwrzeszczanych uczniów.
- wiele starych drzew, w różnych punktach miasta, jest popieranych, opasanych metalowymi poręczami, ale nie wycina się ich.
Wracam pieszo, łącznie zrobiłam prawie 18 km.
Super pogoda, przede wszystkim nie pada.
Tajwan raczej nie cieszy się zainteresowaniem Polaków. Ostatnich spotkałam w Macau.