Przede wszystkim rankiem pobiegliśmy w kierunku dworca kolejowego, a właściwie mieszczącego się nieopodal dworca autobusowego firmy Supratours. W kasie, bez problemu zakupiliśmy bilety na jutro, na godzinę 10.30 do Essaouiry.Z biletami powrót do "domu", po drodze zakup owoców na straganie. Potem kawa i wędrówka do mediny.Przed starymi murami wchodzę jeszcze do ładnego zadbanego parku, gdzie co prawda nie ma żadnego kwiatka ale są za to drzewa i krzewy. Rosną tu nawet granaty, o dziwo nikt ich nie zrywa. Ławeczki, fontanna, nieliczni sprzedawcy orzeszków. Po alejkacg kręcą się ludzie.Później zwiedzam stare Miasto włócząc się gdzie mnie oczy poniosą (a mapka na wszelki wypadek w torebce). Turystów dosyc dużo, ale bez przesady. Bocznymi uliczkami przemykają z zakupami mężczyźni i zakwefione kobiety. Mniej jest tych, które ograniczają się do chust, no chyba, że wsród młodych.Potem wracam na plac el Fna, gdzie duszkiem wypijam 2 soki pomarańczowe, przechadzam się i słyszę jak ktoś woła moje imię. Rozglądam się na boki, a potem w górę skąd on dochodzi. No i widzę "moją" ekipę siedzącą na dachu budynku, w kawiarni. Dołączam do nich. Knajpa taka sobie, ale za to bezkarnie mozna z tarasu poobserwowac ludzi przetaczających się przez plac. Około 16.00 zaczynają wyrastac wózki z garkuchniami. Najpierw 1 , a potem dziesiątki.Marakesz to faktycznie różowe miasto, w przeciwieństwie do ESSaouiry. Tyle, że gdyby nie tętniący życiem plac i pobliskie suki to niewart byłby zwiedzaniaJutro w dalszą drogę.CENYbilet autobusowy Marakesz-Essaouira-72 Mad