Raniutenko zwinelysmy sie z hostelu Wayra, gdyz wbrew zapewnieniom nie bylo tam cieplej wody.
Bagaze zostawilysmy w biurze, w ktorym wieczor wczesniej kupilysmy wycieczke na Isla del Sol.
Praktycznie punktualnie, gdyz o 8.40 stateczek wystartowal z portu w Copacabanie.
Po 90 minutach przybilismy na poludniu wyspy, a po 2 h do portu na polnocy.
Tu czekal na nas przewodnik, z ktorym poszlismy do miejscowego muzeum ( 10 Bs).
Potem hej... w gore do stolu rytualnego i ruin poinkaskich.
Pozniej zeszlysmy na droge inkow, aby przejsc z polnocy do portu na poludnie.
Droga byla fajna tyle, ze caly czas trzeba bylo patrzec pod nogi, aby sie nie zabic na tych kamieniach i nierownosciach. Ale widoki wspaniale. Wyspa ma nieregularny ksztalt i rozni sie w kolorach pol, sa tez lasy. Zwierzat, poza oslami praktycznie nie widac.
No chyba, ze ktos kury lub barany zaliczy do animalsow.
Acha .. byly jeszcze 2 lamy.
Na koniec wedrowki, wydaje sie czlowiekowi, ze jest juz w miescie i w porcie, a musi przelezc przez cala wiesc. A tu to dopiero zaczely sie schody. Cale w oslich gownach i mokre.
Po drodze kilka bramek, gdzie najpierw sprzedaja bilety po 15 Bs, potem po 5 Bs, no i jeszcze kilka razy je sprawdzaja.
Ale udalo sie po 2h 30 min dotarlysmy- wszystkie 3, w ostatniej chwili do portu.
Poniewaz bylam pierwsza juz prawie musialam pilnowac, aby nasz kapitan nie odplynal bez nas.
Wrocilysmy, zmienilysmy hostal na taki, ktory nie tylko ladnie sie nazywal - PARIS- ale tez mial ciepla wode z prysznica. Ciepla nie goraca.
Za to z tarasow biegnacych wokol pokoi widac bylo jezioro Titicaca.
Kupilysmy tez bilety na autobus- podobno bezposredni na nastepny dzien.
Mala wodeczka, kapiel i spanko.
CENY
150Bs- hosyel Paris, pok. 3 os. z wc, prysznicem
180 Bs/ osoba - autobus, typu cama z Copacabany do Cusco