O 11.00 wynioslysmy sie z hostelu wraz z bagazami do biura, skad dzis wieczorem mamy wyruszyc do Cuso.
Jestem ciekawa bezposredniego, nocnego autobusu o 18.30, gdyz z tego co wyczytalam to granica jest otwarta do 18.00 ( a moze byla, a teraz jest inaczej). Nadto w wikitravel wyraznie pisza, ze bezposrednich autobusow nie ma.
No zobaczymy, laski sie uparly, to najwyzej beda cierpiec.
W kazdym razie o ile dobrz pojdzie, a wlasciwie autobus pojedzie to ok. 5.00- 6.00 rano jestesmy w Cusco.
Poki co zwiedzamy Copacabane, rozkoszujemy sie widokiem jeziora z przystani.
Dzis maja tu jakies swieto religijne, Matki Boskiej jakiejs tam. Dlatego tez nadbrzezem przeszla procesja.
Chociaz bardziej przypominala mi ona pochod 1 Majowy za dawnych czasow w PRL.
Oprocz figurki, kilku ksiezy, kilku miejscowych starych kobiet i mezczyzn sam sped, czyli dzieci ze szkol.
I tak to jest w Copacabanie. W kazdym razie w dzien cieplo, deszczu podczas calego pobytu nie widzialysmy.
Noce za to zimne. Dziewczyny to spia w skarpetach.
A teraz do zobaczenia w Peru.
Internet idzie jak po grudzie, za to kosztuje 8 Bs/h. Tak wiec fotki to pewnie dopiero w Polsce wrzuce.