Po śniadanku na miasto, do centrum. Po drodze sprawdzamy jeszcze gdzie jest przystanek autobusu 16 i 41 na lotnisko.
Idziemy w kierunku portu, tu zaczynają się nowoczesne budynki. Wcześniej jeszcze pomnik Irlandczyków, którzy w latach wielkiej głodówki wyruszali za chlebem do USA.
Fajny jest most w kształcie harfy, który łączy oba brzegi rzeki Laffey.
Po drodze pełno ludzi, w różnym wieku, którzy chocby częściowo przybrali barwy 1 z dwóch klubów piłkarskich. Jedni są niebiesko- zółci, a inni biało- czerwoni. I tak obok siebie stoją, piwko przed pubami popijają. Policji zaś nie widać, pojawia się potem w 1 miejscu i kieruje ruchem pojazdów, aby pieszym ciągnącym w kierunku stadionu umożliwić przejście.
No proszę można kibicowac elegancko, ale widac oni są na wyższym stopniu rozwoju niż polscy kibole. Bo kibice to najwyżej przed TV w RP siedzą.
Podziwiam liczne puby. Potem jeszcze Trinity College i centrum z deptakiem pełnym sklepów, a także wszelkiej maści artystów tj. śpiewaków, malarzy i innych im podobnych.
Dziś coś w rodzaju obiadu to kebab u turka. (Próbowaliśmy załapac się w chińskiej restauracji, ale pani nie była nami jakoś zainteresowana, więc posiedzielismy z 10 minut i wyszliśmy.)
Odbieramy plecaczki z hostelu (za bagaż musieliśmy jeszcze po 1,25E dopłacic), przystanek i jedziemy na lotnisko.
Pogoda dziś niewiele lepsza niż wczoraj.
CENY
6,50 E - duża porcja kebabu
1 E - puszka coli, ayran, herbata
2,40 E/ os. bilet autobusowy na lotnisko (trzeba miec odliczone bo kierowca nie dysponuje pieniędzmi, te wrzuca się do skrzyneczki obok szofera)