Planowy wyjazd z Santiago, o 9.50. Autobus też ujdzie, miejsca trochę mamy. Na dzień dobry czyli Buenos dias każdy dostaje prawdziwie papierową torbę z nazwą firmy transportowej czyli Pullman del Sur, a w niej słodycze i orzeszki.
Po kilku (ok.3-4 h) przekraczamy granicę.
Z lekka wkurzają nas celnicy i urzędasy na granicy, już odzwyczaliliśmy się od tego. Kobieta, która siedzi w busie blisko nas płaci cło.
Cała reszta zrzuca się na coś, po ok. 500 CLP od głowy. No to my też. Nawet nie rozpytujemy na co to, gdyż tylko 1 facet mówi trochę po angielsku. (dobrze, że znamy hiszpański ;-) )
Potem jeszcze mamy całkiem spory obiad od firmy transportowej. A w autobusie napoje, w tym ciepłe.