W Foz do Iguassu bez problemu autobusem nr 120 z przystanku w pobliżu hostelu jedziemy na lotnisko. Jesteśmy stosunkowo wcześnie więc obczajamy na co ewentualnie wydać resztę tut. pieniędzy.
Ostatnie foto M. z plecakami, przy wózku.
Odprawiamy plecaki bezpośrednio do Berlina.
My natomiast otrzymujemy bording carty tylko do San Paulo. Jestem lekko zdziwiona więc pytam kobiety z linii GOOL, którą polecimy co z cartami na następne 2 odcinki? Babka stwierdza, że powinnam je otrzyma od razu. Idziemy jeszcze raz do stanowiska odpraw, a tam twierdzą, że mamy je odebrać w San Paulo.
Lecimy, na pokładzie za darmo dają tylko H2O. Po ok.2 h jesteśmy w Sao Paulo. Od pewnego momentu orientuję się, że trzeba wyjśc na zewnątrz, aby wejśc jeszcze raz od strony lotów międzynarodowych. W ten sposób mogę wypalic jeszcze szluga na zewnątrz i spojrzec na San Paulo. No przynajmniej na teren przyległy do lotniska.
Tym razem bez problemów drukujemy w automacie Air France potrzebne bording carty. W końcu udaje się też znaleźc wejście do odpraw międzynarodowych.
Lecimy, tak ze 12h. Ruszamy z opóźnieniem 30 minut. Karmią i poją dobrze, filmy też można obejrzec. M. po raz kolejny włącza usypiacz czyli Grawitację z Sandrą B. i Georgem C.
Paryż wita nas. Mamy ok.35 minut na przesiadkę. Linie AF mają nas kompletnie w dupie. Szybkim przejściem biorą tylko pasażerów, którzy mają wylot o tej samej godzinie co my, tyle, że do Barcelony.
Ostatkiem sił dobiegamy do właściwego terminala. Lecimy do Berlina.