Nasz samolot ma wylecieć o 8.05 z Keriry do Warszawy, w związku z czym w środku nocy, trochę po 6.00 schodzimy na dół w hotelu.
Oddajemy klucz (bierzemy cukierki z koszyczka- tytułem śniadania?!) , prosimy recepcjonistę, aby wezwał taxi.
Ledwo zapalam papierosa, a taxi już jest. Ciemnym i bezludnym o tej porze miastem w jakieś 1 0 miut dojeżdżamy na lotnisko, za taxi płacimy 12 Euro.
Do okienek już kolejki, autokar podjeżdża za autokarem. Odprawiamy się, papierosek wcześniej na szczęście był, bo brak miejsc do palenia po odprawie.
Za wszystkie pieniądze świata - 8,80Euro_ nabywamy kawę i w zasadzie suchą bułę, z małym dodatkiem wędliny i sera.
Czekamy. Czas mija, a samolotu ani śladu.
Odlatujemy z 90 minutowym opóźnieniem.
Na Okęciu z niecierpliwością czekam na bagaż, potem pędzę z nim do kiosku po bilet. Następnie jak na złośc czekam prawie 20 minut na autobus 175. W ostatniej chwili wpadam na Centraly, szukam w planie peronu z którego odjeżdżam.
Wpadam zdyszana do pociagu " Babie lato" , a po 30 sekundach odjeżdżam. W Poznaniu jestem po 3,1/2 h, a wszystko to za 9 zł (bilet kupiony przez internet).
KONIEC
... aż do następnego razu!!!
W odpowiedzi:
Wojtku- 1 rowerzysta/ kolarz? był na trasie górskiej z Vlore do Sarandy. W samej Sarandzie, na promenadzie było ich kilku. W Albanii rowerzyści to rzadki widok. Może czekają na Ciebie, abyś im pokazał jak to się jeździ rowerem, w przeważająco górskim terenie.
Zula - leki ;-) dla Ciebie mam (napisz swój adres przez pocztę w geoblogu, wyślę pocztą.