Punktem dnia była wyprawa do Edzny.
Ale wcześniej busem do centrum, przebieżka przy murze. Tam na końcu znalazłyśmy fajną knajpkę. Na świeżym powietrzu, tak w zasadzie, bo otoczoną murami, cichą. Za wyjątkiem muzyki, którą puścił nam kelner. Byliśmy jedynymi klientami, przynajmniej w danym czasie.
Jajecznica była niezła, do niej sałata, kawałki pomidorów i ciepłe bułki. Do tego kawa, mniej udana, po prostu lura.
Potem na ulicę Nicaragua, za mercado, tam jest przystanek busików do Edzny. Po 10 minutach od przyjścia jesteśmy w drodze. (Busy jeżdżą co 30 minut.)
Po godzinie busik podjechał pod bramę ruinek. Uiściłyśmy po 35 M$. Następne 52 M$ za wstęp na stanowisko archeologiczne.
Edzna zaskoczyła nas pozytywnie, zwłaszcza główny budynek, pięciokondygnacyjny reprezentuje się okazale. Niestety akurat na niego nie można wchodzić.
Tenże wraz z kilkoma innymi, też okazałymi tworzą czworokąt. Jest to twz. Acropolis.
Jest też drugi akropolis, ale zbudowany wcześniej bo III- IV wieku i mniejszy.Za to to tutaj są tzw. maski czyli rzeźby.
Generalnie oprócz tego jest też kilka stelli i pomniejszych ubocznych budowli.
Są też jaszczury i to niezłych wielkości. Największa jaką widziałam była w zielonkawym kolorze i miała co najmniej metr długości, a do tego wielką paszczę, głowę z grzebieniem.
POzostałe też nie były małe, za to w innych kolorach. W głównej świątyni hasała jaszczura w kolorze popielatym, prawie nie różniła się od kamieni. W innym miejscu była w kolorze brązowo- szarym.
Po ok. 2 h wracamy do miasta.
Najpierw odnajdujemy pocztę.gdzie wydajemy po 13,50 MS za znaczek na każdą pocztówkę. Później odnajdujemy dworzec autobusów second class, z którego jutro o 9.00 wyjeżdżamy do Santa Eleny.
Potem na obiadek.
Po obiedzie przystanek i do hotelu.
Spożywamy po piwku, aby się nawodnić, po czym idziemy do basenu, żeby zrobić to samo od zewnątrz.
Baen jest fajny i w kształcie ryby.
O ile wczoraj hotel (łącznie 120 pokoji) był pusty tylko my i z 2-3 inne pokoje zajęte to dziś już więcej gości.