wycieczka nie taka zła, niemniej przepłacona. Do tego ten deszcz, który dogonił nas na ruinach Caracol czyli ślimaka. Same świątynie w Cracol fajne, niemniej już chyba ostatnie. Bo towarzystwo kolejnymi ruinami lekko znudzone. Już większość z nas (wyjątek B.) widziała wiele , niedawno także w Meksyku. Tu jedna z świątyń, które uparcie oststnio nazywam piramidami była fajne, wysoka, ponad dżunglę. MOżna też było na nią się wdrapać.
Droga z S. Ignacio do Caracol wiedzie przez dżunglę i las samemu trudnoby tam dojechać, auta z napędem na 4 koła niezbędne, zwłaszcza po deszczu.
San bilet wstępu do ruin nie jest tak drogi, dla obcokrajowców 15 B$ (ok.30zł), a dla swoich 10 B$.
Po zwiedzaniu lunch w cenie wyjazdu. Dupy 2 wyliczone tutejsze naleśniczydła nie urwały. Jedyne co dobre to ser do nich, bo i pomidory szybko wyszły.
Wracamy. Zatrzymujemy się najpierw w jaskini przez którą płynie rzeczka, właściwie jest to tunel. Później przychodzi czas na tutejsze wodospady.Skromne. Ciut za nimi miejsce do pływania. Co prawda aktualnie nie pada, ale słońca też nie widać. Woda mętna dna nie ujrzysz, kamienie, które nie wiadomo gdzie się kończą. Myjemy buty i moczymy nogi.
Jedziemy do miasta, docieramy kilka minut po 16.00. Ostatnie zakupy.
Jutro ruszamy z powrotem do Gwatemali; w poszukiwaniu słońca.
Pijemy na tarasie znów ulewa.
CENY
1 bagietka - w piekarni- 2,5 B$,
0,3 l (niecałe) piwa 2,50 B$ w sklepie, 3,50 B$ w knajpie,
025 B$ - 1 jajko,
1 B$ - kilka (6-7) małych pomidorków,
od 7 B$ - obiad w knajpie do ok.22B$ (owoce morza)k,
1 B$ - pocztówka,
5-7 B$ magnes