Śniadanie własne, w ramach oszczędności. Potem zaczyna padać, najpierw w zasadzie tylko kropi. Ruszamy z A. do punktu informacyjnego, aby nabyć wiadomości jak najlepiej do granicy z Gwatemalą. PO drodze usiłujemy, bezskutecznie, złapać taxi dla 5 osób.
Wracamy z info już w deszczu. Tymczasem właścicielka hostelu idzie z wiadomością, że za 10 BZ od łba facet dowiezie nas do granicy, bierzemy.
Jakieś 30 minut i granica.
W Belize ściągają z nas jeszcze po 37,5 B$ od osoby. Za to w Gwatemali nie biorą ani grosza. (Jak wjeżdżaliśmy do Belize to w Gwatemali też nie płaciliśmy na granicy grosza.)
Szybka odprawa. Mamy szczęście, po stronie gwatemalskiej facet proponuje nam busik prosto do Santa Elena, za 12 USD od osoby. Bierzemy. Po drodze, przed samą S. Eleną zatrzymuje nas znów ten oszust co kilka dni temu.
W S. Elena czekamy do 13.00 na busik, który zawiezie nas do Coban. Wcinamy małe co nieco, po piwku i czas leci. Jedziemy, bilet 80Q. Po 18.00 na miejscu, ciemno jak....bierzemy 2 taxi, płacimy po 10Q i za chwilę jesteśmy w Hotelu Central wybranym z LP. Cena wyższa nieco niż w przewodniku, ale znów pada. Padało już od dłuższego czasu. Deszcz przyszedł za nami. ( pokój 3 os.300Q, pokój 2 os. 222 Q).
Obok duża biała katedra, przed nią stoi choinka.