Zamiast o 10.00 wylot z Gran Canarii ciut po 11.00.
Bez problemu z Las Palmas dojechałyśmy na lotnisko (2,30E/os.) Tam nadałyśmy bagaże do luków i spokojnie czekałyśmy. Oczywiście w tzw. międzyczasie obleciałyśmy sklepy wolnocłowe.
Potem zapakowali nas do małego samolotu linii BINTER.
Lecimy, międzylądowanie na wyspie Sol. Wcześniej nas nakarmili i lekko napoili, bezalkoholowo.
Po przylocie do Praii kolejka do okienka z wizami. Wizy to nalepki w paszporcie, za jedyne 25 Euro. Czyli nawet mniej niż pokazują na stronie ambasady w Berlinie.
Bierzemy taxi do miasta,za 700 escudo. Przedtem jeszcze wymiana na lotnisku. Za 1 euro na rękę 100 CVE, a za dolara USA niecałe 90 CVE.
POdjeżdżamy pod hostel wybrany z przewodnika, a tam czysto lecz w 1 pokoju same łóżka i to dużo w górę, bo na 3 ludzi. Jeszcze baba chce za łóżko po 20 Euro od osoby. To szukamy dalej. Po pewnych problemach znajdujemy hotel Rotterdam, same. Bo już byli tacy, co chcieli na nas nieźle zarobić.
Po targach płacimy po 60 Euro za duży pokój 2 osobowy ze śniadaniem. Za 3 noce wychodzi 90 E/osoba. Jeden z pokoi ma duży taras, jest też klima i mini lodóka.
Hotelarz pokazuje skrót na plażę- 10 minut, kawka i zaraz lecimy na chwilę na miasto. Samo miasto jakieś dziwne, częściowo na wzgórzach.
--------- - -- - - - -
Oględziny Atlantyku za nami. Faktycznie po około 10 minutach doszłyśmy do plaży.
Oczywiście nóżki zamoczone. Plaża taka sobie, ale dość szeroka, piasek nie jest zupełnie biały lecz do czarnego mu daleko.
Po plaży do knajpki. Faktycznie ceny w escudo od razu przliczone ne euro. Przelicznik prosty bo 1 E= 100 CVE. Za 1,5 l wody zapłaciłyśmy po 150 CVE. Obiadek prosty bo to coś w rodzaju pizzerii. Zamówiłyśmy sobie po spagetti, które było naprawdę dobre. Kosztowało 700 CVE. Stwierdziłam, że brak Magdy skutkuje tym, iż nie było komu robić fotek żarcia. No może faktycznie spagetti to żadna atrakcja.
Po drodze w mini sklepiku nabyłyśmy po 2 piwa (100-120 CVE), których wielkość onieśmiela bo 1 butelka to buteleczka 0,25 l.