Po dojechaniu na camping (około 80-90 minut) szybkie spojrzenie w rozgwieżdżone niebo i idziemy spać.
Do namiotu 6 osobowego dla naszej 4 -ki.
Wstajemy ok. 9.00 wprost na śniadanie. Śniadanie to jajka, humus, jakaś niby sałatka, dżem, serek topiony i chałwa. Chleb zastępują miejscowe placki.
Bierzemy też po butelce 1,5 l wody ( 1 JOD), a o 11.00 ruszamy na pustynię. Do wyboru były 2 h jeepem za 35 JOD lub 3 h za 50 JOD. Wybraliśmy wersję bogatszą.
Pustynia jest piaskowo- górzysta. Pewnie nieraz widzieliście film o działalności Lawranca z Arabii. To było tutaj.
Zresztą obok innych skalnych rzeźb jedziemy też na tzw Bridge (Most). E. I A. wchodzą na niego. M. i ja robimy im fotki z dołu i kibicujemy. Na koniec wizyta w tzw. obozie Lawrancea. Chwila po 14.00 wracamy do naszego obozu. Wycieczka fajna ale nic tam nam nie urywa.
Na pewno raz warto zobaczyć.
Zamówiliśmy też obiad w naszym obozie, za 7 JOD, z kurczakiem. CZekamy na niego i czekamy, aż w końcu o 20.00 przyjechał.
W międzyczasie poją nas herbatą z kardamonem i czymś tam jeszcze.
Około 22.00 leżymy grzecznie w łóżeczkach.