Dzięki uprzejmości przygodnie poznanego Mołdawianina, który wezwał nam taxi o 8.35 jesteśmy na Gara du Nord. (Postojów taxi w Kiszyniowie nie widać, na ulicach rzadko można coś zatrzymać. Opłaci się korzystać z radio taxi, bo wówczas kurs po mieście to 30-40 lei.)
Kupujemy ostatnie 4 miejsca na 9.00. (1 bilet 150 lei czyli ok. 30zł + 15 lei za bagaż dla kierowcy)
Jedziemy busem Mercedesem. Kierowca zasuwa i dość szybko jesteśmy na granicy moldawskiej w Palince. Tu, jak za dawnych lat zbierają paszporty, ok.25 minut i paszporty z pieczątkami wracają do nas. Po kilku km kolejne, tym razem Ukraińska granica w Majakach.
Jak sama nazwa wskazuje, nie jest dobrze. Najpierw czekamy w busie gdzieś na bocznym torze. Po ok 30 minutach podjeżdżamy. Co najmniej kolejnych 30 minut to paszporty.
Na głównym dworcu międzynarodowym jesteśmy ok. 13.40. Za 210 hrywien kupujemy bilety na autobus powrotny.
Wcześniej korzystamy z kantoru na dworcu. Wymieniamy po kursie 1 Euro= 27,8 hrywien. (następnego dnia za 1 E można dostać 28 hrywien.
Idę na chwilę przed dworzec aby zapalić. Przy okazji pytam taksówkarza o cenę do naszego hotelu. Woła 200 hrywien.
Wracam do M. mówię jej o cenie. M. Idzie do dziewczyn, po bilet i popytać "znajomego " ochroniarza o cenę. Na swoje nieszczęscie daję jej kartkę z namiarami na hotel.
Po kilku minutach cała 3 wraca zadowolona. Zamówili taxi za 250 hrywien, no ale facet spuścił im z 300.
Wychodzimy przed dworzec próbuję jeszcze pytać o cenę innych. Niestety wszyscy już wiedzą, że trafili na jelenie. Trzeba przyznać, że są solidarni. Móią i pokazują na taksiarza, ktory już na nas czeka.
To jedziemy.
Hotelapartment Georg Georg calkiem sympatyczny. Dwa duże pokoju, balkon i balkonik. Basen, a do tego ok.10 minut pieszo do morza.
No to nad morze.
Wieczorem całkiem dobre, czerwone winko.