Geoblog.pl    jowa31    Podróże    Mołdawia i... trochę Odessy?    ... i nów Kiszyniów
Zwiń mapę
2016
18
sie

... i nów Kiszyniów

 
Mołdawia
Mołdawia, Kiszyniów
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1480 km
 
Wczoraj była jeszcze zmiana hotelu na GALIAN, blisko dworca autobusowego międzynarodowego. Wcześniej plaża, a w Odessie już popołudnie i wieczór.
Zwłaszcza ciekawie wygląda deptak wzdłuż morza wieczorem. Oj dzieje się tam!. Mnóstwo różnego rodzaju muzyki, stoiska z napojami, a w tym piwem, jakieś jeżdżące pojazdy. Na drzewach rosnących wzdłuż aleji wiszą różnokolorowe światełka, które w Polsce wieszają głównie na Swięta Gwiazdkowe.

Dziś rano, po hotelowym śniadaniu, nawet w miarę, z plecaczkami idziemy na dworzec. Zostawiamy je w przechowalni. Cena 25 hrywien, bez względu na czas przechowywania. Potem jeszcze do tzw. centrum czyli w okolice dworca kolejowego. Tu za całe 6 hrywien spożywamy kwas.
Następnie krotka wycieczka i około 14.00, piechotą wracamy na dworzec.

Tym razem na granicy ukraińsko- moldaskiej idzie lepiej i po 4 h jazdy jesteśmy w Kiszyniowie. Taxi za 50 leji (na umowe0 jedziemy do wcz0raj zarezerwowanego przez booking hotelu Kiszyniów. Cena atrakcyjna, nocleg ze śniadaniem, a hotel dobrze położony.

O dziwo dostałyśmy superatę i zamiast pokoju standart czekają na nas wcale niezłe , aczkolwiek socjalistyczne kobyły.
No to na szybko w miasto.
Niestety w tym mieście życie nocne kończy się ok.22.00 toteż zaraz po tej godzinie wracamy.
Tyle, że sprawdziłyśmy skąd jutro maszrutką do Orhei Stary.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
jowa31
jowa31 - 2016-08-18 21:48
w tytule miało być "znów'a wyszedł "nów"
 
hop
hop - 2016-08-19 06:04
no wlasnie...zaden "now" tylko pelnia dzisiaj
 
hop
hop - 2016-08-19 06:04
no to zobaczmy co jednej z dwoch najwiekszych atrakcji turystycznych Moldawi donosi nam strona:www.krajoznawcy.info.pl

Zespół archeologiczno-krajobrazowy Stary Orgiejów (Orheiul Vechi) znajduje się w północnej Mołdawii w przepięknej, malowniczej dolinie rzeki Răut – prawego dopływu Dniestru.

Przypomina ona tu szeroki kanion w którym płynie meandrami, tworząc dwa spore cyple otoczone skalistymi zboczami. Jeden z nich stanowi dolinkę, drugi zaś górzysty i skalisty grzbiet.

Miasto stare i nowe
Zalety obronne tego miejsca dostrzegły starożytne i wczesnośredniowieczne plemiona, które przywędrowały w te strony. Najstarszym umocnieniem na skałach są pozostałości dackiej fortecy Gaetic zbudowanej w końcu III w. dla ochrony przed najazdami plemion germańskich. Natomiast w dolinie, w sąsiednim zakolu rzeki, znajdują się ruiny średniowiecznej twierdzy, pałacu zarządcy, kościoła, a także meczetu, karawanseraju i tatarskich i tureckich łaźni. Są to jednak obiekty przede wszystkim dla miłośników archeologii, pozostałości miasta Shehr al-Dżedid zbudowanego przez Złotą Ordę na początku XIV wieku. Po jej klęsce w 1362 roku Mołdawianie wznieśli tu miasto Orhei – Orgiejów, nazwane później Starym. Nowy Orgiejów, obecnie około 30-tysięczne miasteczko, zbudowano w połowie XVII w na nowym miejscu odległym stąd o kilkanaście kilometrów.

Klasztor w jaskiniach
Średniowieczni chrześcijańscy mnisi przybywali tu i osiadali od IX wieku. Zastali większe i mniejsze jaskinie naturalne oraz wykute w wapiennych skałach przez poprzednich mieszkańców. Większość tych jaskiń ma wejścia od strony urwistego zbocza nad rzeką i jest trudnodostępna. Założyli więc w nich monastyr Peştere, co po rumuńsku znaczy jaskiniowy lub w jaskiniach. Mnisi drążyli też nowe jaskinie na swoje cele mieszkalne i inne pomieszczenia klasztorne. Trzęsienia zmieni wiele z nich zrujnowały, wraz ze skałami spadały one do rzeki. Do naszych czasów zachowało się ich tylko kilka. Dla turystów dostępna jest tylko podziemna cerkiewka. Wchodzi się do niej po schodach przejściem w skale z wejścia w podstawie dzwonnicy stojącej tuż koło grzbietu cypla. Wykuto je w XIX w., gdy mieszkańcy wioski Butuceni przekształcili opuszczony klasztor w cerkiew. Wcześniej do monastyru dostać się można było tylko na linach od strony rzeki, podobnie jak i obecnie do większości poklasztornych jaskiń.

Bezpośrednio nad tą cerkiewką w jaskini, na grzbiecie wzgórza stoi duży krzyż wykuty w kamieniu. Przypomina mi średniowieczne, znane z Rusi. Z cerkiewki jest wyjście na skalną półkę na urwistym zboczu. Z niej zaś wejście do celi mnicha, którego zastaliśmy krzątającego się w świątyni. Kilkaset metrów dalej znajduje się drugi skalny monastyr – Bosie składający z około 30 jaskiń. Idzie się do niego przez teren cerkwi naziemnej i koło pozostałości po twierdzy Daków. W jaskiniach tych zachowało się kilka XV-XVI wiecznych napisów.

Malownicza cerkiew Uspieńska
Natomiast nad całym tym skalnym cyplem i okolicą góruje cerkiew Uspieńska – Zaśnięcia NMP. Zbudowana została w 1904 roku i niedawno odnowiona. Otoczona jest murem z bramą, ma centralnie umieszczoną błękitną kopułę. Podobną zakończona jest cerkiewna wieża. Wewnątrz otaczającego świątynię kamiennego, chyba nowego muru ułożonego z kamieni piaskowca, stoi na postumencie stary, spatynowany na zielono cerkiewny dzwon. A w jego pobliżu krzyż z rzeźbą ukrzyżowanego Jezusa nakryty półokrągłym daszkiem. Trochę dalej, przy drodze do monastyru Bosie, wznosi się jeszcze obelisk na trzystopniowej kamiennej podstawie. Trochę zaniedbany, pozbawiony tablic, które na nim zapewne były, wyglądający na XIX-wieczny. Na tle tutejszego pejzażu ładnie odcina się biel cerkwi, róż jej dachów, błękit kopuł oraz ceglane dachówki pokrywające kamienne budyneczki po obu stronach bramy.
 
hop
hop - 2016-08-19 06:07
ciekawe czy nasze podrozniczki maja w planie /hehehehe ...ja wiem co maja bo mam rozpiske znaczy sie arcy dokladny plan przygoowany przez pania kierownik Jole / druga z dwoch największych atrakcji turystycznych Moldawi?
A sa nia największe winne piwnice na świecie, gdzie korytarzami można ponoć jeździć autobusem - Cricova i Mileştii Mici.
 
hop
hop - 2016-08-19 06:12
no to dla ciekawskich zobaczmy jak wspominal te arakcje w postaci winnic Michał Janczura w ddniu 29 grudnia 2013 w "Aktualności Relacje "

"Największe winnice świata. Podziemne życie Mołdawii"
"Wyobraźcie sobie 250 kilometrów podziemnych tuneli po brzegi wypełnionych winem. Konkretnie ponad milion butelek. Można, a nawet trzeba tam wjechać samochodem, a ci co mają kierowcę mogą, a nawet powinni popróbować. Największe winnice świata są w Mołdawii.

Nie ma się co oszukiwać: Mołdawia to nie jest jeszcze (całe szczęście) Europa Zachodnia, ale winem może się chwalić. Nie będę oszukiwał, od początku zamierzałem spróbować, czym to pachnie Pierwsza mądrość płynąca z mojej podróży: mołdawskie wino w polskich sklepach (chodzi o markety i sklepy monopolowe) to nie jest mołdawskie wino, którego można spróbować na miejscu. Największe przechowalnie wina to Cricova i Milesti Mici. Ta pierwsza owiana jest legendami i ma wina podobno z całego świata, w drugiej składuje się tylko mołdawskie trunki i właśnie dlatego tam pojechałem.

No dobra, opowiem jedną z legend Cricovej. Od razu zaznaczmy, że wszystkie łączą się z alkoholowymi ekscesami. Podobno Jurii Gagarin odwiedził to miejsce po powrocie z kosmosu. Witany z należnymi kosmonaucie honorami znowu wszedł w stan nieważkości. Podobno próbował samodzielnie wyjechać z winnicy samochodem, ale mu się to nie udało i towarzysze musieli go wynieść… po dwóch dniach. Nie umarł z pragnienia, podobno w Cricovej jest kilkaset tysięcy butelek wina! Druga legenda mówi o tym, że 50 urodziny spędzał tu sam Władimir Putin, ale jak by kiedyś przyszło mi pojechać do Rosji, wolę jej nawet nie komentować.



Mołdawia jest mała, więc dojechanie gdziekolwiek nie stanowi żadnego problemu. Marszrutki, busiki i taksówki są wszędzie. Na centralnym dworcu autobusowym w Kiszyniowie z łatwością znajdziemy autobusiki do Milesti Mici. Tak przy okazji, musicie wiedzieć, że biletów nie kupujemy w kasie. Najczęściej płacimy u kierowcy, ale w normalnych autobusach kursowych można jeszcze spotkać panią w fartuchu Stoi na schodach, a kieszeń z przodu fartucha robi za kasę fiskalną. Do rzeczy! Do Milesti Mici jedziemy jakieś pół godziny. Koszt? Złotówka! Każdy pomoże, więc jeśli tylko mamy wątpliwości, pytamy. Stąd płynie druga mądrość: Mołdawianie to cudowni ludzie! Kierowca wysadził mnie w miejscu, w którym poczułem się trochę niepewnie. W koło nie było dosłownie nic. Potem wyłoniła się starsza pani i oczywiście pokazała mi gdzie iść.

Nie znacie rosyjskiego? Ja też nie. Ale zgodnie z zasadą „dla Polaka nie ma rzeczy niemożliwych”, musiałem sobie radzić. Dopiero na miejscu okazało się, że nikt nie odpisał na mojego maila, bo nikt go nie zrozumiał (pisałem prostą angielszczyzną). Jak na największą atrakcję turystyczną kraju, to trochę byłem zaskoczony. – Proszę pana, jak ktoś znał angielski, to już dawno stąd wyjechał – odpowiedział z niekłamaną przyjemnością Piter, miejscowy spec od PR Mimo to pokazał mi co trzeba, opowiedział co trzeba. Fajny gość. Dla ścisłości, okazuje się, że od czasu do czasu przyjeżdża tu przewodnik angielskojęzyczny, problem w tym, że aby go zamówić, trzeba mówić po rosyjsku.



Pierwszy błąd popełniłem na wstępie. Chodzi o to, że do Milesti Mici nie ma sensu jechać autobusem. Wjechać do winiarni można tylko samochodem i to…. własnym. Inaczej nie da się nic zwiedzić. Na miejscu nie ma aut, nie ma meleksów, nie ma busików, a skoro tak, to nie ma zwiedzania. Jak sobie wyobrazimy, że do pokonania jest 250 kilometrów tunelami to pieszo pewnie niewielu się wybierze. Pamiętać trzeba jeszcze jedno: jeśli chcemy przewodnika to trzeba mieć w aucie dla niego miejsce.



Wersja podstawowa, czyli zwiedzanie z przewodnikiem, kosztuje ok. 200 lei mołdawskich. Jeśli chcemy połączyć to z degustacją wina i potraw lokalnych, opłata rośnie, nawet do kilkuset dolarów. Warto zapytać, za co i ile dokładnie musimy zapłacić.

Wersja dla oszczędnych/ubogich turystów, z której ja skrzętnie skorzystałem, to sklepik w podziemiach. Można kupić wiele gatunków wina, zobaczyć beczki, w których się je robi i kupić pamiątkę. Przy okazji można zobaczyć księgę rekordów Guinessa z Milesti Mici, jako największym składem wina na świecie.

Ważne wskazówki. Po pierwsze legenda głosi, że z beczek przed budynkiem leje się wino: nic bardziej mylnego, nie pytajcie skąd wiem, że to woda z farbką. Po drugie wrócić do Kiszyniowa można jedną z ciężarówek, które wyjeżdżają z winiarni. Mówię Wam, ciekawe przeżycie Słynne składy wina zaczynają się dopiero kilka kilometrów w głąb tunelu od bramy wjazdowej, więc przechadzka pod tytułem „tylko sobie luknę” nie ma raczej sensu – znowu nie pytajcie, skąd wiem. Miłego oglądania! Jak by nie patrzeć, to największa turystyczna atrakcja Mołdawii i aż za dobrze oddaje klimat tego kraju. Niezwykły klimat!

Ciekawostka: skąd się wzięły ogromne tunele, w których teraz zalega wino? Wbrew pozorom nikt tego nie zaplanował. Podczas budowania Kiszyniowa wybierano z ziemi ogromne ilości skały. Drążono tunele. Po latach okazało się, że wewnątrz panują idealne warunki do przechowywania wina produkowanego na masową skalę w okolicy. Wewnątrz jest około 12 stopni i odpowiednia wilgotność. Tak powstały ogromne winnice. Mniejszych są w Mołdawii setki."
 
hop
hop - 2016-08-19 06:13
no to dla ciekawskich zobaczmy jak wspominal te arakcje w postaci winnic Michał Janczura w ddniu 29 grudnia 2013 w "Aktualności Relacje "

"Największe winnice świata. Podziemne życie Mołdawii"
"Wyobraźcie sobie 250 kilometrów podziemnych tuneli po brzegi wypełnionych winem. Konkretnie ponad milion butelek. Można, a nawet trzeba tam wjechać samochodem, a ci co mają kierowcę mogą, a nawet powinni popróbować. Największe winnice świata są w Mołdawii.

Nie ma się co oszukiwać: Mołdawia to nie jest jeszcze (całe szczęście) Europa Zachodnia, ale winem może się chwalić. Nie będę oszukiwał, od początku zamierzałem spróbować, czym to pachnie Pierwsza mądrość płynąca z mojej podróży: mołdawskie wino w polskich sklepach (chodzi o markety i sklepy monopolowe) to nie jest mołdawskie wino, którego można spróbować na miejscu. Największe przechowalnie wina to Cricova i Milesti Mici. Ta pierwsza owiana jest legendami i ma wina podobno z całego świata, w drugiej składuje się tylko mołdawskie trunki i właśnie dlatego tam pojechałem.

No dobra, opowiem jedną z legend Cricovej. Od razu zaznaczmy, że wszystkie łączą się z alkoholowymi ekscesami. Podobno Jurii Gagarin odwiedził to miejsce po powrocie z kosmosu. Witany z należnymi kosmonaucie honorami znowu wszedł w stan nieważkości. Podobno próbował samodzielnie wyjechać z winnicy samochodem, ale mu się to nie udało i towarzysze musieli go wynieść… po dwóch dniach. Nie umarł z pragnienia, podobno w Cricovej jest kilkaset tysięcy butelek wina! Druga legenda mówi o tym, że 50 urodziny spędzał tu sam Władimir Putin, ale jak by kiedyś przyszło mi pojechać do Rosji, wolę jej nawet nie komentować.



Mołdawia jest mała, więc dojechanie gdziekolwiek nie stanowi żadnego problemu. Marszrutki, busiki i taksówki są wszędzie. Na centralnym dworcu autobusowym w Kiszyniowie z łatwością znajdziemy autobusiki do Milesti Mici. Tak przy okazji, musicie wiedzieć, że biletów nie kupujemy w kasie. Najczęściej płacimy u kierowcy, ale w normalnych autobusach kursowych można jeszcze spotkać panią w fartuchu Stoi na schodach, a kieszeń z przodu fartucha robi za kasę fiskalną. Do rzeczy! Do Milesti Mici jedziemy jakieś pół godziny. Koszt? Złotówka! Każdy pomoże, więc jeśli tylko mamy wątpliwości, pytamy. Stąd płynie druga mądrość: Mołdawianie to cudowni ludzie! Kierowca wysadził mnie w miejscu, w którym poczułem się trochę niepewnie. W koło nie było dosłownie nic. Potem wyłoniła się starsza pani i oczywiście pokazała mi gdzie iść.

Nie znacie rosyjskiego? Ja też nie. Ale zgodnie z zasadą „dla Polaka nie ma rzeczy niemożliwych”, musiałem sobie radzić. Dopiero na miejscu okazało się, że nikt nie odpisał na mojego maila, bo nikt go nie zrozumiał (pisałem prostą angielszczyzną). Jak na największą atrakcję turystyczną kraju, to trochę byłem zaskoczony. – Proszę pana, jak ktoś znał angielski, to już dawno stąd wyjechał – odpowiedział z niekłamaną przyjemnością Piter, miejscowy spec od PR Mimo to pokazał mi co trzeba, opowiedział co trzeba. Fajny gość. Dla ścisłości, okazuje się, że od czasu do czasu przyjeżdża tu przewodnik angielskojęzyczny, problem w tym, że aby go zamówić, trzeba mówić po rosyjsku.



Pierwszy błąd popełniłem na wstępie. Chodzi o to, że do Milesti Mici nie ma sensu jechać autobusem. Wjechać do winiarni można tylko samochodem i to…. własnym. Inaczej nie da się nic zwiedzić. Na miejscu nie ma aut, nie ma meleksów, nie ma busików, a skoro tak, to nie ma zwiedzania. Jak sobie wyobrazimy, że do pokonania jest 250 kilometrów tunelami to pieszo pewnie niewielu się wybierze. Pamiętać trzeba jeszcze jedno: jeśli chcemy przewodnika to trzeba mieć w aucie dla niego miejsce.



Wersja podstawowa, czyli zwiedzanie z przewodnikiem, kosztuje ok. 200 lei mołdawskich. Jeśli chcemy połączyć to z degustacją wina i potraw lokalnych, opłata rośnie, nawet do kilkuset dolarów. Warto zapytać, za co i ile dokładnie musimy zapłacić.

Wersja dla oszczędnych/ubogich turystów, z której ja skrzętnie skorzystałem, to sklepik w podziemiach. Można kupić wiele gatunków wina, zobaczyć beczki, w których się je robi i kupić pamiątkę. Przy okazji można zobaczyć księgę rekordów Guinessa z Milesti Mici, jako największym składem wina na świecie.

Ważne wskazówki. Po pierwsze legenda głosi, że z beczek przed budynkiem leje się wino: nic bardziej mylnego, nie pytajcie skąd wiem, że to woda z farbką. Po drugie wrócić do Kiszyniowa można jedną z ciężarówek, które wyjeżdżają z winiarni. Mówię Wam, ciekawe przeżycie Słynne składy wina zaczynają się dopiero kilka kilometrów w głąb tunelu od bramy wjazdowej, więc przechadzka pod tytułem „tylko sobie luknę” nie ma raczej sensu – znowu nie pytajcie, skąd wiem. Miłego oglądania! Jak by nie patrzeć, to największa turystyczna atrakcja Mołdawii i aż za dobrze oddaje klimat tego kraju. Niezwykły klimat!

Ciekawostka: skąd się wzięły ogromne tunele, w których teraz zalega wino? Wbrew pozorom nikt tego nie zaplanował. Podczas budowania Kiszyniowa wybierano z ziemi ogromne ilości skały. Drążono tunele. Po latach okazało się, że wewnątrz panują idealne warunki do przechowywania wina produkowanego na masową skalę w okolicy. Wewnątrz jest około 12 stopni i odpowiednia wilgotność. Tak powstały ogromne winnice. Mniejszych są w Mołdawii setki."
 
jowa31
jowa31 - 2016-08-19 21:00
Cricova będzie jutro!, od 10.00 rana
 
hop
hop - 2016-08-20 06:39
no no no tak co na samolot zdazycie hehehe
 
 
jowa31
Jolanta W.
zwiedziła 58% świata (116 państw)
Zasoby: 1029 wpisów1029 2733 komentarze2733 7165 zdjęć7165 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
03.04.2024 - 09.04.2024
 
 
13.02.2024 - 01.03.2024