To co mówi M, to tak na wypadek gdyby zapomniała, wtedy Wojtek jej przypomni!
Tak poważnie mówiąc około 11,00 wystartowaliśmy busem, który za 24 rupie podwiózł nas do centrum haandlowego. Tam z kolei szczyt lenistwa, bo wsiedliśmy w kolejnego busa- tym razem 18 rupii- i przejechaliśmy kilometr do parku Casela.
Wstę wyciągnął z nas jako obcokrajowców dużo większe pieniądze bo 775 rupii (płaciłam kartą i przeliczyli mi to jako prawie 95 zł), miejscowi płacą połowę tego.
Można oczywiście znacznie więcej bo: przejażdżki na wielbłądach, koniak, gokarty, zjazd na linie, łowienie ryb i tylko wuj wie co jeszcze!
W parku-zoo dość dużo ptaków różnych (kury, pawie i nie tylko). Niestety ptaka DODO nie ma! Wytrzebili go portugalczycy albo holendrzy z 400 lat temu.
Najbardziej było żal lwów, tak nafaszerowanych środkami, że wogóle się nie ruszały.
Za to jeśli chcecie zobaczyć duże żółwie to tu można. (Bardzo duże na Galapagos.)
Tak czy siak dzień pożegnaliśmy z butelką/ puszką piwa na plaży.
W międzyczasie trochę baseniku.