Słońce daje popalić już od rana, ktore rozpoczynamy tradycyjnie czyli śniadaniem i kawą.
Potem basen, ocean. Kilka inut po 14.00 wsiadamy do autobusu, na przystanku obok hotelu (przystanków tu nie brak.)
Jedziemy do Muri, zaczynamy od plaży i oceanu. Plaża jest niezła, piaszcysta, z widokiem na 2 male wysepki. Łącznie jest ich 4.. Z plaży można przejść na jedną z nich. Laguna, a w niej kajaki, mini łódki, coś w rodzaju narto-deski połączonej z paralotnią (nie wiem jak to się dokładnie nazywa). Przy części plaży ławki i stoły, są i knajpy gdzie można wypić kawę i popatrzeć co się dzieje.
Schodzimy przed 17.00 i na Muri Market, na krewetki w sosie czosnkowym. Jak zwykle.
Potem czekamy autobus anti-clockwise. Za chwilę okazuje się, że ostatni o 16.30 (wyjazd z Cook's terminal w Avarua) już pojechał. Przechodzimy na drugą stronę jezdni i pakujemy się do najbliższego Clockwise. Nie wysiadamy w Avarua, gdzie jest niby końcowy przystanek tylko - na 1 bilecie- dojeżdżamy do KiiKii Motelu.
Basia zachwycona wycieczką dookoła wyspy.
Wieczór. Został nam 1 pełny dzień, jutrzejszy. Pojutrze 15.02 wyjazd.
MAPA mi się rozjechala, poprawię po powrocie.
Na koniec kilka fotek krabów dla Marianki,