Po sniadanku zbieramy się z hotelu Altyn Kun, gdyż, niestety nie było dla nas pokojów na 3 noc. Przenosimy się do hotelu Sunrise. Tam płacimy po 11.000 T za pokój 2 osobowy ze śniadaniem. Generalnie to są zdziwieni, że mają gości, jeszcze nie przystąpili do sezonu. Prace na zewnątrz trwają. Pokoje zimne, że aż zęby same się zaciskają (na zewnątrz też pogoda do dupy- zimno i wietrznie). Dopiero po naszym powrocie wieczorem pani przynosi nam przenośne kaloryfery. Do tego ostatnia butelka pigwówki.
Po zostawieniu bagaży idziemy do centrum, hotel położony na zadupiu.Aczkolwiek niedaleko z niego do 2 jeziora.
Bierzemy za 1,400 T taxi i jedziemy ok.20 km do Szczuczinska. To pobliskie miasteczko. Taryfiarz zostawia nas na ulicy pod ładnym, rządowym budynkiem, pokazuje gdzie mamy łapać powrotny autobus.
Przed budynkiem scena, a na niej pierwszomajowo "produkują się" dzieci. Częściowo na ludowo. Słuchamy kilka piosenek, oglądamy kilka tanców. Potem idziemy pozwiedzać sklepy, które zresztą pracują. Jest też bazar, a na nim szwarc mydło i powidło.
Przed powrotem do Burabay z trudem znajdujemy knajpę i do tego czynną. Decydujemy się na pierożki i sałatkę.
Powrót taxi, tym razem za jedyne 1.200 T (ok.13zł). Okazuje się, że facet jeździ na gas, a ten kosztuje 60 tengów czyli ok. 0,60 zł/ litr czy inna jednostka (nie wiem bo nie jeżdżę na gazie!!, ani podwójnym, a ni pojedyńczym!)
Kolejna kawa i idziemy do Sunrise. Właścicielka proponuje nam saunę. Nowiutką i pachnącą drewnem, ale grzecznie odmawiamy. Ja pisałam powyżej pigwowka na rozgrzewkę lepsza.