za to Metelkova
jest kolorowa.
Jak już pisałam
wczoraj dojechałam
i w Park hotelu
się rozlokowałam.
Rano najpierw śniadanko, potem zaczęłam od najbliższych okolic. W moim przypadku to była ulica Metelkova, gdzie miejscowi artyści uzewnętrznili swoje ego. Faktycznie kolorki rzucają się oczy. Poza tym współczesne rzeźby.
Po Metelkowej zaczęłam od mostu Smoczego (Dragon Bridge), który zaczęto budować pod koniec XIXw., a zakończono w 1901. Smoczy i uroczy, rzuca się w oczy. 4 smoki go pilnują i niczego nie zaniedbują.
Generalnie wzdłuż rzeki, po obu stronach ciągną się chodniki. Przy nich zaś sklepiki. Nie tylko, są bary, kawiarenki.Jest też targowisko, z tym, że dziś niedziela i tylko kilka stoisk czynnych było. Głównie z owocami.
Co tu dużo mówić trochę czasu miałam
toteż centrum wzdluż i wszerz zleciałam.
Tak się zapędziłam,
że do parku Tivoli trafiłam.
Przed parkiem jest cerkiew Cyryla i Metodego z ładnymi malunkami w środku. Dominuje kolor zielony. Warto wstąpić. Dziś akurat były chrzty, ale można było wejść do środka.
Był jeszcze zamek, na wzgórzu więc wziełam go funikularem (w 2 strony 4E). Tak szczerze mówiąc to on znacznie lepiej wygląda z dołu. Jak zobaczyłam te świeże tynki od dziedzińca, to już mi się zamku odechciało. Zresztą nie ma tam nic ciekawego. Większość pomieszczeń zaadoptowana na kawiarnie.
Nieźle prezentuje się też, przynajmniej z zewnątrz katedra św. Mikolaja. Drzwi wejściowe wykonane z metalu- brązu?, w wyrzeźbionymi głowami biskupów, albo innych takich. Niestety, do środka się nie dostałam bo była msza.
Były jeszcze jakieś place, budynki, opera. Jednym słowem dzień na łażeniu.