Praslin- ostatnie tchnienie

Wczoraj, dzielnie i po informacji od naszej gospodyni wybrałyśmy się z MH do Fond Ferdinand. Jest to jeden z parków, gdzie rośnie Coco de Mar inaczej lodoicea maldivica. Tyle, że najpierw na autobus nr 62 długo czekałyśmy, a potem jak doszłyśmy do biura i kasy to okazało się, że już w tym dniu więcej oprowadzań, z przewodnikiem nie ma. Samemu zaś nie można.

wycieczki: poniedziałek - piątek o : 9.30,11.00,12.30 i 13.30, sobota/ndz. 9.30 i 11.30.
I tak to facet z dyżurki pokazł nam 2 owoce, które dzielnie sfotografowałyśmy i wróciłyśmy na główną drogę. Ponieważ widoki były niezle to kawałek szłyśmy z przerwą na kawę w lokalu położonym blisko Oceanu,
Potem jeszcze kawałek pociągnęłam MH, aż wreszcie był autobus w naszą stronę, Wsiadłyśmy, a w nim Basia i Asia, ktore wybrały się autobusem dookoła wyspy. Właśnie wracały. Potem one jechały, a ja ponownie wyszlam z busa i wracalam pieszo, bo chciałam zobaczyć lotnisko i pas startowy, ktory zaczyna się zaraz za jezdnią. Szosa, a za nią Ocean. (vide foto znaku drogowego!).

Dzisiaj skorzystałyśmy (cała czwórka) z "miejscowek/ wejściówek" , które załatwiła gospodyni na plażę Georgette. Przy wejściu strażnik sprawdził czy jesteśmy na liście, a potem wskazał drogę. Idzie się wśród pól golfowych jakieś 20-30 minut. Po drodze kilka drzew m.in. ww. Coco de Mar.
Sama plaża odgrodzona w sposób naturalny przez skały i kamienie. Mniejsza niż ta na ktorej byłam tylko z MH, ale za to kolor wody ładniejszy. Fale dość wysokie, pozwalają na skakanie, ale raczej nie pływanie. Piasek biały i drobny. Turystów niewielu.
Około 16.30 wróciłyśmy zmęczone.

Jutro o 11.45 wypływamy na La Digue.
Nie wiem jak tam będzie z wi-fi, tu jest super i szybki, na Mahe były problemy z umieszczeniem zdjęć.
Ale co tam może co ś się uda wysłać.

Zdjęcia (18)

Komentarze (1)