to taki szybki wyskok na wydmy do Parku obok Corralejo, a potem do La Olivy.
W tej ostatniej zdążyłyśmy się załapać na oględziny domu pułkownika, z XVIIIw.. Aczkolwiek większą atrakcję dla niektórych stanowią małe wiewiórki, których tu pełno. Podchodzą do ludzi i proszą o jedzenie. Sam budynek obejrzałyśmy tylko z zewnątrz, gdyż był zamknnięty. Za to zrujnowane domki dla służby i stajnie obok niego stały otworem dla zwiedzających. Za darmo.
Potem przeniosłyśmy się do pobliskiej Artesani- galerii. Tu za wstęp zapłaciłyśmy po 5 Euro. Fajny ogród, a w podziemiach galeria obrazów tutejszych malarzy.
Taki sobie luźny dzień.
A u nas na kwaterze, na werandzie jak wiało tak wieje. Papierosy palą się same.