w zasadzie to od kilku miesięcy. Najpierw po raz kolejny pojawiło się hasło: a może by tak w końcu do Nepalu. Góry pooglądać. Z dołu, inaczej niż himalaiści i inni tacy. Dla odmiany, nie będziemy im konkurencji robić, a poza tym latka lecą, my też polecimy. Z plecakami, chociaż jedna taka mówi coś o walizce.
Jest taka książka: "Pięcioro dzieci i coś". Nas też będzie pięcioro. Byłoby o jedną więcej ale ją Beatka skutecznie wystraszyła.
Dzieci takie większe, oczywiście. jakby tak zsumować to ponad 250 lat by wyszło!. Jedno dziecko mamy płci męskiej, ci wszak bez względu na wiek ponoć zawsze dziećmi są!
Reszta to kobitki.
Tradycyjnie zaczęłam od szukania biletów do Katmandu. Były z Pragi za niecałe 2.200 zł. Jak się zdecydowaliśmy to już ich nie było.
Po jakimś czasie pokazały się w podobnej cenie z Frankfurtu n/Menem.
Wzięliśmy bo co było robić!
Ok, ale do Frankfurtu trzeba jakoś dojechać/ dolecieć. Samoloty, jeśli jest duży bagaż, pioruńsko drogie. Autem w październiku/ powrót listopad też nieciekawie.
Trudno, a może na szczęście są pociągi. Trasa Frankfurt Oder do tego drugiego z 1 przesiadką, w Berlinie to koszt ok.80 E w dwie strony/ osoba. Poza tym wygoda, poczytać , poserfować można. To jedziemy, bilety na stronie Deutsche Bahn kupujemy.
Pierwsza noc w Frankfurcie, a to hotel potrzebny. Zarezerwowany City hotel West, blisko dworca.
Skoro już mamy być szczęśliwi to trzeba zacząć to szczęście rezerwować. Samo nie przyjdzie!.
Na stronie królestwa znajduję kilak adresów mejlowych. Piszę odpowiada mi Shering. No dobrze, a właściwie to nie, bo ceny nie da się negocjować. W końcu 1 osobo dzień to 220 USD x 4 = 880. Do tego dochodzi wiza 50 USD/ osoba. Jest też jakieś 30 $ za wymianę (myśli?).
Cena obejmuje zwiedzanie z przewodnikiem, transport od lotniska zaczynają i na nim kończąc, o drodze nie wypominając.
Do tego noclegi, wstępy, 3 posiłki, butelka wody dziennie (dlaczego nie wódy?).
To nie wszystko. Z KAtmandu jeszcze trzeba dolecieć. Są dwie linie, z lotów niektóre dni wypadają. W końcu wchodzę na Bhutan Airlines i kupuję bez większych przeszkód 5 bilecików. Wychodzi 414, 50 USD za osobę. No cóż płac(z)ę.
Poza tym mejluję sobie z Sheringiem, bo to kopia paszportu nie taka, paszport nie taki (Lidka!), a to bank w USA na który mamy dokonać przelewu rubryk ma za malo, aby wpisać wszystkie dane. Udało się!, a przynajmniej mam nadzieję, że nasze pieniądze nie poszły " w kosmos".
Co dalej?, się okaże. Jeszcze 4 tygodnia!,