Po Fortecy jedziemy dalej do ostatniej ze świątyń przewidzianych na dzień dzisiejszy.
Po drodze mijamy terasy z uprawą ryżu i innych zbóż. W pewnym miejscu na polu widzimy "polskie strachy na wróble"
Dużo lasów, zieleni, a w oddali góry.
Przejeżdżamy przez niewielką wioskę, gdzie na domach wymalowane penisy. Idziemy do świątyni, gdzie co stragan to penisy.
W świątyni słuchany kolejnego mitu o okolicznym półbogu- półczłowieku, który spłodził w tym rejonie 5.000 dzieci.
Teraz do hotelu Lobesa, położonego nieco na uboczu miasta, ale w towarzystwie gór. Tu zwyczajowa powitalna kawa/ herbata i przydział pokojów. Te są wprost ogromne. Z wyjściem na taras.
Potem kolacja. Wreszcie mamy za co kupić do niej piwo (200 BTN)
Wymieniliśmy dziś dolary w kantorze.Za banknot 100$ - 6.950 tutejszych. Mniejsze banknoty trochę gorsza wymiana. Tutejsza waluta to ngultrum butański.
I tak minął dzień.