W końcu na lotnisko w Baku pojechałyśmy hotelową taksówką, za 30 manatów.
Odprawa była dość szybka, a wylot zamiast o 7.10 jakieś 30 minut później.
W LOT-cie poczęstowali kawą, kanapką, o której mówili z szynką. Szukałam tej szynki w stosie warzyw ale nie znalazłam. Do tego po 1 katarzynce i mini opakowaniu migdałów + woda.
Podsumowując Azerbejdżan to:
- przypomniałam sobie język rosyjski, który z obcych jest tam dominujący, co niektórzy mówią po angielsku ale niekoniecznie jest on zrozumiały,
- na zwiedzenie samego Baku wystarczą 2-3 dni,
-byłyśmy poza sezonem ale generalnie są wycieczki do Kubustanu , gdzie są wulkany błotne. (Osobiście widziałam już wulkany w różnych częściach świata, więc dałam sobie spokój),
- taksówkarze są bardzo namolni, zwlaszcza na lotnisku, najniższa cena jaką nam proponowali z lotniska do centrum to 10 manatów,
- nowoczesność - jeśli chodzi o budynki i układ ulic łączy się z budowlami epoki stalinizmu, jest też trochę budynków z XVIII/ XIX wieku, no i Stare Miasto,
- mało przejść dla pieszych powoduje, że niekiedy trzeba się przeciskać między autami; są też przejścia podziemne,
- dwie linie metra (czerwona i zielona).