Dziś wyruszamy już znacznie przed południem całą ekipą.
Zaczynamy od Central parku, gdzie spędzamy kilka godzin.
Z kilku stron podziwiamy wieżowce, jezioro i mniejszy akwen.
Kuba idzie na plac zabaw. Tam dopada zjeżdżalni. Huśtawek tu nie ma. Niby plac duży, ale polskie mają więcej do zaoferowania dla dzieci. ( w innym miejscu widzimy ciekawszy plac, ale K. Na szczęście śpi.
Idziemy też na mostek znany z filmu Kevin sam w domu.
Gdzieś tam w wodzie taplają się żółwie i gęsi.
W innym miejscu dorożki. Jakiś pseudo zamek.Park jest duży. Toteż i atrakcji nie brakuje.
Po parku , a potem Avenue 5 ja do muzeum MOMA.
Mają tam tych, którzy najbardziej mnie interesują, impresjonistów.
Przed muzeum krótka kolejka, szybko posuwając się do przodu. Najpierw sprawdzanie zawartości torebek. Potem krótka kolejka do 4 kas. Normalny bilet to 25$.
Zaczynam od 6 poziomu. A tam m.innymi Monet i jego tryptyk z liliami wodnymi. Największe kolejki przed van Gogh i jego gwieździstym niebem. Dużo Picassa i oczywiście innych impresjonistów. Super. Malarstwo to lata 1880 -1940.
Zerkam też na inne piętra,za wyjątkiem 3, tam nie wpuszczają, tylko dla członków. Nie wiem dokładnie czego członków.
Działa internet, jest sklep, kawiarnia, bufet z kawą w normalnych cenach. Jak na Stany, czyli 4,50$ za americano. Bo innej w Ameryce nie wypada pić.
Wychodzę i spotykamy się z pozostałymi członkami ekipy. Oni zafundowali sobie inną atrakcje, bo wjazd na 93 piętro summit one. Jednym słowem mieli widok z góry, nie tylko na chmury ale i wieżowce. A wszystko to za 50 i kilka dolców.
Powrót, Kuba na ostatnim odcinku pokazuje, prawidłowo, gdzie skręcić do domu.
I to tyle na dziś, jutro kolejna porcja atrakcji.