Na przystanek z hostelu niecały km. Autobus z punktu wyjściowego wyjeżdża o 4.00, ale nie wiem kiedy jest na przystanku obok kinoteatru Ala.
Czekam od 3.50, bus przyjeżdża o 4.25. Prawie pełen, chwila po 5.00 jestem na lotnisku Manas.
Tam w trakcie odprawy dostaję podwójny bilet . Stąd do Sabiha i z Sabiha do Berlina.
Na lotnisku w Biszkek mnóstwo stoisk, gdzie można kupić pamiątkowe bibeloty, po dobrych cenach, takich jak w mieście lub niewiele wyższych.
W Istanbule 2 h i przesiadka.
W Berlinie lądujemy z pół h opóźnienia. Jeszcze kawa i kanapki kupione w Rewe i idę na przystanek busa.
Dostaję sms-a, że Flixbbus ma 26 (?) minut spóźnienia. Ma 35 w rzeczywistości.
W końcu jadę. O 21 .00 jestem w końcu w Poznaniu.
Po Kirgistanie pozostał niedosyt. Tyle miejsc, których nie zdążyłam zobaczyć. Chciałoby się więcej. Fajny kraj, jeszcze stosunkowo mało w nim turystów. Dzięki temu, z wyjątkiem stolicy, ceny niższe niż w Polsce. Jak się zna rosyjski to można wszystko załatwić i wszędzie dojechać.
Z rozmów z miejscowymi wynika, że w domu mówią po kirgijsku. Jednak Tv, telefony mają obsługę po rosyjsku. W Przewalsku kobieta z którą rozmawiałam w parku powiedziała, że jej 8 letni syn rosyjskiego nauczył się obsługując telefon. Jednocześnie potrafiła powiedzieć podstawowe zdania po angielsku. Angielski to język przede wszystkim młodych ludzi i tych pracujących w turystyce.
Gdzieś po drodze mała dziewczynka (ok. 6-7 lat), po angielsku, zapytała mnie skąd jestem.
KONIEC.
Przynajmniej tej podróży.