Na razie miasteczko i hotel Pennywise cottage.
Lotnisko małe. Pomimo że samolot był wypełniony w 1/2 to dłuższą chwilę trwało zanim bagaż odebrałam.
Najpierw kontrola książeczek szczepień na żółta febrę. Ja bez szczepienia więc pani do paszportu tylko zajrzała.
Jeśli przylatujesz z Europy to nie musisz się szczepić.
Potem kwestia wizy. Okazało się, że ta moja Każą za 50 dolców to jest do dupy.
Ponownie musiałam zapłacić kolejne 50 $. Na co dostałam pokwitowanie na którym nic nie widać.
Na szczęście był kierowca z hotelu i po 20 minutach byłam na miejscu. Zameldowałem się i znów chwyciłam za portfel. Kolejne 120$. Rezerwacja była przez bookingu, z płatnością w hotelu.
Pokój nawet fajny, duży, jest wi-fi i basen. Jest lodówka, czajnik i kawa /herbata.
Śniadania podobno angielskie za 5 zielonych.
Czas ten sam co u nas w Polsce.