Zapomniałam wczoraj dodać, że w Livingstone, z 2 dni temu doszło do tragedii. Grupa młodych ludzi rzucała kamieniami w pojedynczego słonia. Ten zdenerwowany zaatakował młodego chłopaka, który był w jego pobliżu, stratował go na śmierć.
Jest pora sucha, a słonie szukają pożywienia.
Dlatego też wchodzą do miasta.
Na wycieczce, w Botswanie, pilot mówił, że w porze mokrej poziom wody w rzece jest wyższy o 2-3 metry.
W Zambii, po śniadaniu, jeszcze szybka trasa do sklepu, aby ostatnie kwacha wydać. Kupiłam 0,25 kg ładnie, w woreczku, opakowanej kawy ( 145 kwacha).
Do tego małpkę 0, 20 l , 43 % za dolara. Na piwo, po prostu, nie było mnie stać.
Umówiony kierowca Evans zjawił się o czasie. Jakieś 15-20 minut i granicą.
Teraz się przydała moja wiza Kaza.
Po opuszczeniu Zambii, pieszo przez most. Ponownie spoglądam na rzekę i pomniejszy wodospad. Po 10-15 minutach druga granicą. Przepuszczają plecak przez aparaturę i już.
Nikt nie żąda ode mnie " żółtej książeczki" - szczepienia przeciwko żółtej febrze.
No i dobrze bo książeczkę mam, ale bez szczepień.
Chciałam zrobić. Poszłam w Poznaniu do apteki z listy gov., ale farmaceutka powiedziała mi, że jestem za stara, powyżej 60 . To mam iść do lekarza medycyny podróży, a może potem.
To ich olalam.
Z granicy ponownie taxi i po 10 minutach w moim ulubionym Pennywise cottage.
Mój pokój nr 1 już na mnie czeka, przed pokojem popielniczka.
No i super.