Rano ukazał mi się 4 pęcherz. Ubrałam skarpety i adidasy. Trochę zamiatając prawą nogą poszukałam śniadania. Różnego rodzaju knajp, stanowisk z jedzeniem jest tu multum. Jedzenie raczej tajski - indyjsko - chińskie.
W końcu znalazłam miejsce, gdzie dostałam za 10 zł 2 duże grzanki z jajkiem i kawę bez cukru.
Potem poszukałam miejsca na KL Sentral skąd rusza, co pół godziny, bus na lotnisko.
Tyle, że biletu nie chcieli mi sprzedać, było " później". Tylko nie dogadalam się o której mogę kupić.
Po zmianie planów ruszyłam w pobliże dworca. Znalazłam mały kościół luterański i. Świątynię buddyzmu, gdzie odbywała się ich msza.
Potem wybrałam się do pałacu - Muzeum królewskiego.
Tam czekała mnie kolejna niespodzianka, bo Muzeum nieczynne. W renowacji, jak stwierdził strażnik.
Na płocie zaś duża tablica informacyjna, że remont od 2022 roku do marca 2025.
Ciepło, a nawet gorąco - 37 C. Stopa boli, pot ciurkiem płynie.
Wróciłam do hotelu,. Po drodze robiąc kilka fotek koleji miejskiej położonej na słupach i unoszącej się kilka metrów nad ziemią. 3,5 latek z rodziny koleją zachwycony.
Najbardziej interesowało go jak ludzie tak wysoko wchodzą. A oni ruchowymi schodami lub windą do góry i na dół.
Dziś w nocy , planowo , o 2.15 wylot do Dili.