Farma krokodyli, a jednocześnie od lat święte miejsce znajduje się w Bakau. Około 9 km od mojego hotelu.
W trójkę bierzemy taxi. Ta za 1000 dallasow ( ok. 50 zł) zawiezie, zaczęła, przywiezie z powrotem.
Jedziemy. Wjeżdżamy w boczne, ubogie ulice. Tu już nie ma asfaltu, a czasem jest ale z dużymi dziurami.
Wejście kosztuje 200 dallasi ( ok. 10 zł), nawet bilet dają.
Najpierw nieduże muzeum.
Ciekawa jest 1 i 2 sala. W pierwszej maski i stroje tutejszych ludów. W drugiej instrumenty muzyczne.
Potem ogromne drzewo, gdzie można się schronić.
Na koniec krokodyle. Opiekun pyta czy chcemy dotknąć.
Nie, po co to jednak dzikie zwierzęta. Ja też nie lubię gdy mnie kto dotyka. W tym jestem podobna do nich.
Zastanawiamy się czy nie są nafaszerowane środkami usypiającymi lub podobnymi.
Podobno nie.
Jest ich łącznie około 100 sztuk. Stawek nie za duży. Ogrodzony tylko częściowo.
Wizyta kończy się szczęśliwie dla nas. Wchodzimy cali.
Miejscowi od wieków uważają miejsce za święte. Kobiety bezpłodne i mające problemy z zajściem w ciążę przychodzą tu by dotknąć zwierząt, a podobno i piją wodę ze stawu.
No cóż wielu ma swoją Częstochowę, a przynajmniej jej odpowiednik.